Recenzje

„Piętno Midasa”
Agnieszka Lingas-Łoniewska

przez

Co ja poradzę, że tak łatwo ulegam? On taki tajemniczy, z elektryzującym spojrzeniem, przystojny, z cudowną sylwetką. Chodząca dobroć, oaza spokoju, człowiek, przy którym każda kobieta czuje się bezpiecznie, choćby wsadzał ją właśnie do klatki lwa. On i tak mnie obroni. To nie moja wina, że pewien typ facetów wzbudza moje zainteresowanie, a inny wcale.

To, że ten cudowny człowiek jest bezlitosnym zabójcą… No cóż. Jakieś wady musi przecież mieć… Naprawdę, jestem w stanie mu wiele wybaczyć. No przecież patrzy na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem. Daje poczucie bezpieczeństwa. A niech sobie zabija. Na pewno zabija w słusznej sprawie. Przecież nikt, kto spotka się oko w oko z jego bronią nie jest bez winy.

Agnieszka Lingas – Łoniewska to dla mnie całkowite zaskoczenie. Zdążyłam się zorientować, że jestem bezczelną ignorantką i powinnam się wstydzić braku tej znajomości. Przecież „Piętno Midasa” nie jest debiutem. Ba! To nawet nie jest pierwszy „po-debiut” (Miron Białoszewski byłby ze mnie dumny!). Polecenie uzyskane od wielbionej Natalii Nowak – Lewandowskiej (kto nie czytał jej „Pozorności” albo najnowszego „Głodu miłości”?!) nie mogło przejść obojętnie. Trafiła w punkt. Ze wszystkim.

Jakub jest fotografem. Mieszka w bloku, na zwykłym osiedlu, jeździ kilkuletnim volvo i poza tym, że jest niesamowicie przystojnym mężczyzną, nie wyróżnia się absolutnie niczym. Może poza tym, że pomaga starszej sąsiadce (a wkrótce również młodszej), co w dzisiejszych czasach wcale nie jest takie oczywiste. Kiedyś miał rodzinę. Teraz jest samotnikiem.

Midas jest płatnym zabójcą. Najlepszym z najlepszych. Wybranym spośród wielu. Mieszka w pięknym, ekskluzywnie wyposażonym domu gdzieś, gdzie nikt przypadkowy nie dociera. Jego najlepszą przyjaciółką wydaje się walizka skrzętnie skrywająca broń, z której zabija. Kiedyś miał rodzinę. Teraz jest samotnikiem.

Dwóch różnych facetów. Jedno ciało.

„Piętno Midasa” to opowieść o dualizmie dobra i zła. To historia złego człowieka, Midasa, który jest (a już na pewno pragnie być) dobrym Jakubem. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, taki właśnie jest tytułowy bohater. Niestrudzony rycerz w walce między swoją lojalnością a potrzebą miłości. Z jednej strony zabójca, a z drugiej kochający, zraniony, poszukujący ukojenia mężczyzna. Nie jakiś tam miękki chłoptaś. Mężczyzna z krwi i kości. Taki, który kruszy serca.

Bardzo się cieszę, że wreszcie trafiłam na książkę, która – mimo, że skierowana raczej do kobiet – nie opiera się tylko na nieszczęśliwej miłości i typowych kobiecych emocjach. Cieszę się, że nie przeczytałam kolejnego klasycznego romansu. Dziękuję za smaczne sceny miłosne, które wywołują dreszcz podniecenia. Bardzo dziękuję za sposób prowadzenia opowieści, którym autorka udowadnia, że nawet lżejsza literatura może pieścić słowem.

Na koniec zostawiłam sobie… koniec. Lingas – Łoniewska zastosowała zabieg, który – jak wskazują recenzje – spodobał się wielu czytelnikom, a mianowicie pozwoliła wybrać zakończenie. Stworzyła dwa różne epilogi, potencjalne finały swojej historii. Można to odbierać jako ukłon w stronę czytelnika. Ja zdecydowanie chciałabym być Anną (wszak to moja imienniczka!) i móc wykonać zadanie, które zostało jej zlecone.

Może Ci się również spodobać: