Ponury blok na obrzeżach miasta. Sąsiedzi mijają się w windzie nie mówiąc nawet zwyczajowego „dzień dobry”. Nie znają się, nie zauważają w kolejce do kasy w pobliskim markecie. Czasem parkują koło siebie swoje auta, ale kto by zwracał uwagę? W równie ponurym jak blok mieszkaniu, mniej więcej sześćdziesięciopięcioletni
Tak sobie wyobrażałam człowieka, który stworzył „Rdzę”. I choć miałam okazję zobaczyć go na żywo, i choć zamieniłam z nim kilka słów, i choć widziałam zdjęcie na okładce – wciąż nie mogę uwierzyć, że to niemalże mój rówieśnik. Bo jak trzydziestokilkulatek może pisać takie książki? Prędzej kryminał naszpikowany najnowszą technologią, thriller, reportaż, obyczaj z nietypowym romansem w tle. Cokolwiek, ale nie taką prozę jak „Rdza”.
Siedmioletni Szymon traci rodziców w wypadku samochodowym. Od tej pory jest pod opieką babci Tośki. Nie jest to łatwa relacja. Chłopiec wyrwany brutalnie ze swojej codzienności, pozbawiony najbliższych i kobieta, która w młodości została zmuszona do opuszczenia własnego domu i dostosowania się do życia z obcymi ludźmi. Te historie, na pozór całkowicie różne, przeplatają się ze sobą uświadamiając czytelnikowi ich podobieństwo. Niełatwo oderwać się od lektury. Małecki w najciekawszych momentach tnie jedną opowieść, by na kolejnej stronie przytoczyć drugą. I znów ucina, gdy serce zaczyna bić mocniej przypominając, że przecież musi dokończyć to, co zaczął wcześniej. I nawet człowiek się nie denerwuje, nie wyklina i nie rzuca książką – pisarz robi to tak umiejętnie, że niepostrzeżenie stajemy się marionetkami w jego teatrze.
Bohaterami książki są zwykli ludzie, ich codzienność, proste sprawy. A może wcale nie proste, może całkiem skomplikowane, może wymagające atencji i powagi? Niby tylko drzewo, ale uwiera starego Budzikiewicza i doprowadza do tragedii. Niby tylko kupno dodatkowej pralki, ale z jakiego powodu! Wielkie wydarzenia, ta tak zwana „Historia” zostaje tłem, choć mogłoby się początkowo wydawać, że przejdzie na pierwszy plan. Małecki stworzył w swojej książce klimat lekko baśniowy, magiczny nie zapominając o tym, że pisze o realnych sprawach, prawdziwych życiach. Ta powieść cały czas jest dla mnie za mgłą, niezbyt wyrazista, pokryta rdzą, tocząca się gdzieś tam w Polsce, a jednak dosadna i bardzo dzisiejsza.
Jakub Małecki udowodnił, że młody człowiek również może pisać ważne książki. Potwierdził, że nie ma w literaturze tematów na wyłączność i nie tylko znamienite nazwiska mają prawo zbierać oklaski. Zatem, Panie Małecki, gratuluję i czekam na więcej.