Recenzje

„Ciemnokrąg”
Daniel Koziarski

przez

Grudzień to dla wielu czas podsumowań. Robimy przegląd ostatnich kilkunastu miesięcy, odbębniamy sukcesy, próbujemy wytłumaczyć porażki. Planujemy przyszły rok, bo przecież musi być jeszcze lepszy. Niektórzy rozpisują go w modnych plannerach z designerską okładką, jeszcze inni wolą motywacyjne kolorowe karteczki ponaklejane w kluczowych miejscach, a jeszcze inni mają pojemne głowy i wszystko lokują tam. Plannery są fajne, ale zawsze zostawiam je puste, karteczki mają rację bytu tylko na chwilę, a moja głowa… Umówmy się, że za dużo w niej innych rzeczy. Zatem idę na żywioł. Życie mnie nauczyło, że plany rozpisane w grudniu mają się nijak do tego, co robię w marcu kolejnego roku, a co dopiero w październiku czy listopadzie. Decyduję na bieżąco. Akcja – reakcja. Konsekwencje? Tak, czasami zapominam, że każde działanie niesie za sobą jakieś skutki. Dlaczego o tym wspominam? Bo zastanawiam się nad tym, od kiedy „z regała” spadła mi książka „Ciemnokrąg” Daniela Koziarskiego.

Tu wszystko dzieje się szybko. Pierwsza strona – niby nic takiego: śmiertelny wypadek, w wyniku którego giną cztery młode osoby. O takich historiach codziennie słyszymy w serwisach informacyjnych. Pytanie, czy w ogóle jest nas w stanie coś jeszcze zaskoczyć? Wydawałoby się, że nie, a tymczasem to wydarzenie porusza mną bardzo. Dołożone komentarze internautów, jakich mnóstwo przecież pod każdą taką informacją („Haha, BMW i wszystko jasne. Paru idiotów zrobiło nam wszystkim przysługę i wyeliminowało się z tego świata”), tylko zwiększyły poczucie złości, jakie mnie ogarnęło. Jak tak można? Przecież zginęli ludzie. Ale przecież tak często uważamy siebie za „wiedzących lepiej”, prawda? Tak często potrafimy komentować pewne wydarzenia kompletnie nie rozumiejąc ich genezy. Tutaj też nikt jej nie rozumie. A gdyby losy tej czwórki potoczyły się inaczej?

Nie lubię krótkich form. Czerpię radość z odkrywania każdej kolejnej strony powieści, lubię towarzyszyć bohaterom w ich życiu i jeśli książka mi się podoba, zwyczajnie nie lubię, gdy zbyt szybko dobiega końca. Z tego powodu unikam opowiadań. Ledwo ktoś krzyknie „Start”, ledwo rozwinę prędkość, a już jestem na mecie. W dodatku rzadko na pierwszym miejscu, bo na rozwinięcie skrzydeł potrzebuję czasu. Koziarski pokazał mi, że nie trzeba kilkuset stron, żeby zaproponować wartościową treść.

Cztery zupełnie odrębne historie, których bohaterowie mogliby być naszymi sąsiadami zza ściany. Realni do szpiku kości. Za ich pośrednictwem pisarz przekazuje nam kilka prostych prawd: strach przed konsekwencjami potrafi doprowadzić człowieka do absurdalnego działania, a nadmierna brawura i brak tego strachu – do grobu. Każdy człowiek – niezależnie od wieku, profesji i zasobności portfela – posiada w sobie pokłady zła i okrucieństwa (mniej lub bardziej rozwiniętego). Pytanie tylko czy, kiedy i jak one się uaktywnią. Przytoczone historie unaoczniają nam, do czego człowiek może być zdolny w obliczu sytuacji nietypowej, takiej, w której traci kontrolę nad sobą i otaczającym światem. Życie to ciągłe wybory, a nie zawsze jest czas, żeby zastanowić się nad jedyną słuszną decyzją.

Muszę przyznać, że „Ciemnokrąg” to świetna lektura. Mogłoby się wydawać, że jest sumą przypadkowych zdarzeń, a jednak klamra spajająca całość ostatecznie zadaje kłam takiemu wrażeniu. Ostatnie strony nie zostawiają złudzeń co do tego, jak należy odczytywać tę książkę. I jak bardzo można się pomylić stwierdzeniem, że krótkiej formie zawsze czegoś brakuje.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwo Novae Res.

Może Ci się również spodobać: