Wybiła godzina zero. Albo po prostu 20:30, kiedy to zazwyczaj pojawia się cykl “Doceniam okładki”. Dzisiaj swoje ulubione oprawy prezentuje nam Adrian Bednarek (Wydawnictwo Novae Res), który już niebawem, bo 18 kwietnia 2018, będzie miał premierę swojej nowej książki “Wyrok diabła”. Warto wspomnieć, że tego samego dnia będzie miała premierę nowe wydanie “Procesu diabła”, a więc miłośnicy twórczości pisarza szaleją 😉
***
Są tacy pisarze, po których książki sięgam, w ogóle nie zwracając uwagi na okładkę czy opis. Robię tak – co oczywiste – bo to moi ulubieni, sprawdzeni autorzy. Gdy kupuję powieść kogoś nowego, zwykle najpierw patrzę na tytuł i okładkę, a potem zagłębiam się w opis. Sama oprawa rzadko jest dla mnie kluczowa przy zakupie, choć skłamałbym, mówiąc, że nie zwracam na nią uwagi 🙂 Czasami zdarza się tak, że to właśnie okładka sprawia, że wyciągam rękę, aby chwycić za książkę leżącą na półce w księgarni. Zwykle potem sprawdzam, czy opis przejdzie moją osobistą selekcję i czy wrócę z książką do domu. Uwielbiam patrzeć na ładne okładki – pobudzają wyobraźnię, lecz są tylko opakowaniem, w których chowa się prawdziwa przygoda. Zdarzają się wyjątki, książki które zahipnotyzowały mnie okładkami do tego stopnia, że nawet nie chciałem czytać opisu, by nie zepsuć sobie późniejszej niespodzianki zawartej w treści. To okładki krzyczące prosto w twarz „weź mnie, zajrzyj do środka, na pewno nie pożałujesz, będziemy się dobrze bawić.” Oto mój TOP okładek, które wpłynęły na mnie do tego stopnia, że bez chwili wahania musiałem zagłębić się w ukrytą w nich treść. Czy przy wszystkich rzeczywiście dobrze się bawiłem? Zapraszam na krótką prezentację :).
„Sieroty zła” Nicolas d’Estienne d’Ovres (Wydawnictwo W.A.B.) – książka pisarza, którego nazwiska bez ściągi nie potrafiłbym podać 🙂 Jako osoba zafascynowana tematyką II wojny światowej, a w szczególności tym, co działo się w hitlerowskich Niemczech, nie mogłem przejść obok niej obojętnie. Ta okładka jest wręcz stworzona po to, żeby uwodzić maniaków tej tematyki i w 100% spełnia swoją funkcję. Dwóch „aryjskich” chłopców i błyszcząca pod światłem swastyka automatycznie zapowiadają ostrą jazdę, której nie mogłem się oprzeć. Okładka w pełni oddała zawartość książki, która (swoją drogą) była znakomita. „Sieroty zła” to taki „Kod Leonarda da Vinci”, tylko w klimacie II wojny światowej.
„Siostry” Claire Douglas (Wydawnictwo W.A.B.) – chyba najbardziej uwodząca z mojego TOP-u. Dwie pary kobiecych butów, uwypuklone, a pod nimi słowa „kłamię ja umierasz ty”… Do tego tytuł zwiastujący zbrodnię w rodzinie. Chyba nic więcej nie trzeba, żeby zawrócić w głowie fanowi thrillerów. Kupiłem bez wahania i zabrałem się za nią jeszcze tego samego dnia. Czy treść była tak dobra jak opakowanie? Nie licząc sterty opisów mebli i sprzętu AGD, całkiem porządna, choć po okładce spodziewałem się większego ognia.
„Krwawy orzeł” Craig Russel (Fabryka kryminału) – ten, kto wpadł na pomysł stworzenia tak oryginalnej obwoluty bez wątpienia zna się na rzeczy i wie jak zachęcić do kupna książki. Czerwone tło, a na nim biały napis „chcesz się bać?”. Myślę, że to samo w sobie jest komentarzem do tego, co czułem, przechodząc obok niej w księgarni. Dodam tylko, że książka równie dobra jak obwoluta.
„Cięcie” Veit Etzold (Wydawnictwo Akurat) – te ślady na środku okładki, jak po ataku krwiożerczej bestii, robią całą robotę, mającą na celu zwerbowanie czytelnika. Jest genialna w swojej prostocie. Żadnych grafik, rysunków, postaci. Zwykły napis „Cięcie”… Podkręcony do tego stopnia, że fanowi mrocznych książek cieknie ślinka, a po plecach przechodzą przyjemne dreszcze 🙂 Treść równie dobra jak oprawa.
„Dziewczyna, która chciała się zemścić” Anders Roslund, Borge Hellstrom (Wydawnictwo Albatros) – okładka zmusza do zastanowienia się, o czym dokładnie może być ta książka? Mamy intrygujący tytuł, tło przypominające krew i ni to kokainę, ni to zwykły śnieg oraz dziewczynę w krótkiej sukience, trzymającą za plecami pistolet. Dodając do tego szwedzkich autorów, można spodziewać się niemal wszystkiego. Różne myśli przychodzą do głowy. Mafia? Prostytucja? Handel ludźmi? Zemsta na dawnym ukochanym, który okazał się potworem? Choć bardzo się starałem, nie mogłem odpuścić, a zerknięcia na opis unikałem jak ognia, żeby przypadkiem nie zepsuć sobie niespodzianki. Książka ostatecznie zapewniła mroczną rozrywkę na najwyższym światowym poziomie i wyłączyła mnie z rzeczywistości na całą zimową niedzielę.
Na koniec książka, którą kupiłbym i przeczytał, nawet gdyby na okładce była opona od motocykla albo korek od baku 🙂 – „Gollob. Testament diabła” Dariusza Ostafińskiego i Tomasza Golloba (Wydawnictwo Axel Springer Polska). Jestem fanatykiem sportu żużlowego, a Tomasz Gollob to mój idol z czasów dzieciństwa. Okładka była pewnie projektowana z myślą o czytelnikach, którzy tym wspaniałym sportem nie interesują się na co dzień (bo fanów żużla nie trzeba specjalnie namawiać) i spełniła oczekiwania. Przybliżenie twarzy Mistrza w kasku, to spojrzenie wojownika, zwiastujące nieprzeciętną historię nieprzeciętnego człowieka. Świetna okładka, według mnie najlepsza z książek o tematyce żużlowej.
***
Trzeba przyznać, że po tym, co czyta Adrian, przestaję się dziwić, że tworzy takie mroczne historie 😉 Muszę przyznać, że moją uwagę zwróciła obwoluta “Krwawego orła” – świetny “chłyt marketingowy”, jak to kiedyś mówiono w pewnym kabarecie.
A jak jest u Was? Która okładka przyciągnęła wzrok?
Adrian, dziękuję za zabawę!
Za tydzień kolejna uczta, tym razem w towarzystwie Marcela Woźniaka.