Recenzje

„Grzesznica”
Petra Hammesfahr

przez

Moje dzisiejsze przemyślenia płyną w stronę książek, które zmuszają nas do maksymalnego skupienia. Takiego stuprocentowego, bez najmniejszego rozproszenia, bez choćby małej przerwy na kawę. Książek, które od samego początku mają jedno przesłanie: albo oddasz mi całego siebie albo się nie zrozumiemy. Myślę sobie, że na pewno takie przesłanie niosły wszystkie licealne podręczniki z „fizyką” w tytule, łącznie z „Fizyką dla opornych”.

Do rzeczy: co z beletrystyką, która wymaga zdecydowanie więcej naszej uwagi? Czy czytelnik może czerpać przyjemność z czytania książki, która wymaga od jego umysłu pracy na pełnych obrotach? Pewnie zależy od czytelnika. Oczywiście odezwie się tłum ludzi, którzy przytakną, powiedzą, że to najlepsza literatura – taka, która pobudza nas do ciągłego myślenia, do analizowania, czasami zmusza do cofnięcia się o kilka stron, by zrozumieć pewne zdarzenia lepiej. Mnie kojarzy się to z podręcznikiem i już z tego powodu napawa sporą dozą nieufności. Ja chcę przy książce odpocząć. Po ośmiogodzinnym trybie pracy i kilkugodzinnym wymyślaniu zabaw dla dzieci chciałabym, żeby moja głowa odpoczęła. Już o tym gdzieś pisałam. Wiecie, to taki moment, w którym jak dostanę do rozwiązania krzyżówkę panoramiczną z babskiej gazety to jeszcze podołam, ale jak mi podsuną pod nos tzw. „jolkę”, to już średnio. Dlatego lektura ma mnie odprężać. Nie znaczy to, że nie lubię „myśleć” przy czytaniu – wręcz przeciwnie: dopóty jestem szczęśliwa, dopóki to myślenie sprawia mi radość. Dlatego mimo wszystko lubię thrillery psychologiczne i dlatego sięgnęłam po „Grzesznicę” Petry Hammesfahr. Jako serialowy laik, ignorant i człek stroniący od telewizora (którego nie posiadam) i długich serii (dobra, poza „Grą o tron” – przyznaję), nie zostałam zachęcona opiniami zwolenników serialowej adaptacji. Po prostu czułam, że ta książka coś w sobie ma i należy ją przeczytać.

Cora Bender to dwudziestokilkuletnia matka i żona, idealny pracownik, całkowicie uzależniony zawodowo od okrutnego teścia i podległej mu żony. Poznajemy ją w momencie, gdy między nią a jej mężem zaczyna się coś psuć – kobieta nabiera obrzydzenia do zbliżeń, w jej głowie zaczynają pojawiać się dziwne skojarzenia pomieszane ze wspomnieniami, a jej zachowanie w alkowie bliskie jest histerii. Nie mogąc poradzić sobie ze sobą, postanawia popełnić samobójstwo. Jej plan nie dochodzi jednak do skutku, bowiem zanim zdąży oddać swoje życie wodzie, w ataku szału zabija na plaży przypadkowego mężczyznę. Zaskoczenie? Tak, ta książka jest pełna zwrotów akcji, momentów, w których wstrzymujemy oddech. Absolutnie każda strona tej lektury zmienia nasz punkt widzenia, myli trop, wystawia naszą cierpliwość na próbę. Hammesfahr próbuje dać nam jakieś wskazówki, więżąc czytelnika w głowie Cory niczym król Minos Minotaura w labiryncie kreteńskim. Kluczymy, staramy się znaleźć wyjście, ale trudne to niesamowicie, bo sama Cora nie potrafi w żaden sposób nam pomóc. Pytamy, dlaczego popełniła tę zbrodnię, podczas gdy ona sama wydaje się nie wiedzieć, co pchnęło ją do tego czynu. Ta podróż po labiryncie pełna jest skrajnych emocji – dowiadujemy się o dramatycznym dzieciństwie kobiety, jej pozbawionym normalności domu i ogromnej chęci bycia zwykłym dzieckiem, a potem nastolatką. Nabieramy współczucia dla biednej kobiety, by za chwilę potępić ją za mataczenie i bezwstydne kłamstwa.

Nie sposób zaprzeczyć – to naprawdę thriller psychologiczny. Momentami nawet psychodeliczny. Autorka zrobiła wszystko, byśmy przez czterysta stron zachodzili w głowę, o co tak naprawdę chodzi, co jest prawdą, a co tylko wymysłem bohaterki. Czy jej to wyszło? Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak można tę historię rozpisać, by nie pogubić się w faktach. Ja niestety zgubiłam rytm w połowie. Odpadłam przy kolejnych próbach zrozumienia tytułowej grzesznicy. Mimo że fabuła naprawdę jest wciągająca, to układanie puzzli z  domysłów pozbawiło mnie pełnej radości z czytania i odkrywania kolejnych smaczków. Lekko chaotyczna fabuła, przeskakiwanie między teraźniejszością a wspomnieniami, istotne szczegóły, które momentami były nie do uchwycenia przyczyniły się do tego, że mimo naprawdę dobrej i rzeczywiście godnej nakręcenia serialu historii, poczułam się nieco zmęczona Corą. Niemniej jestem przekonana, że ta plątanina faktów, motywów, podejrzeń znajdzie swoich fanów, podobnie jak serial, który został niezwykle wysoko oceniony przez widzów.

Może Ci się również spodobać: