Czas studiów wspominam całkiem nieźle. Wszystko, co związane między innymi z wykuwaniem filozoficznych koncepcji usunęłam z pamięci, by móc cieszyć się dobrymi wspomnieniami. Pamiętam, że uwielbiałam weekendowe wypady ze znajomymi, czułam się jak ryba w wodzie w sytuacjach, które skrótowo można określić: „akcja – reakcja”. Teraz, gdy „spontaniczne” wyjazdy nigdy nie są spontaniczne, tęsknię do czasów, w których z dnia na dzień można było zdecydować o noclegu w schronisku, namiocie czy tanim pensjonacie. Za stara już jestem, w głowie mi się trochę poprzewracało. Teraz idealny wyjazdowy pakiet zawiera spa, opiekunkę do dzieci i bardzo ostrożnie dobrane towarzystwo. Niemniej z rozrzewnieniem charakterystycznym dla upływu czasu wspominam momenty, kiedy to wszystko nie było takie istotne. Przyznaję, że gdyby mój syn przyszedł do mnie (kiedyś w przyszłości) i oznajmił, że chce jechać ze znajomymi w jakiś dzikie miejsce w środku lasu, usłyszałby ode mnie stanowcze „nie”, ale w głębi duszy zazdrościłabym mu samej możliwości takiego „spontanu” (mój zakaz miałby zapewne gdzieś). Drewniana chata gdzieś w środku lasu to już w ogóle odlot.
Quincy Carpenter korzysta z rodzicielskiego przyzwolenia na tego typu przygody i wraz ze swoimi znajomymi postanawia spędzić w takim miejscu weekend, hucznie obchodząc urodziny jednej z koleżanek. Nikt nie spodziewa się jednak, że już niebawem o wycieczce do Pine Cottage będą rozpisywać się dziennikarze, a Quincy stanie się bohaterką artykułów prasowych. Taką historią raczy nas Riley Sager w swojej (bardzo znamiennie zatytułowanej) powieści „Ocalałe”.
Podczas wspomnianej imprezy urodzinowej dochodzi do masakry, z której nie przeżywa nikt poza samą Carpenter. Wskutek przeżytej traumy dziewczynę dopada swoista amnezja – nie jest w stanie dokładnie odtworzyć zdarzeń, które miały miejsce w leśnej chacie. Co się stało? Kto jest odpowiedzialny za morderstwo grupy przyjaciół? Czy ta sprawa została rozwiązana w momencie, gdy zabójca został zastrzelony? Na te pytania próbujemy znaleźć odpowiedź, poznając życie ocalałej dziewczyny po dziesięciu latach od masakrycznych wydarzeń.
Quincy wiedzie całkiem przyzwoity żywot u boku oddanego chłopaka, prowadząc poczytnego bloga kulinarnego. Świetnie sprawdza się, piekąc, dekorując i fotografując swoje słodkie wypieki. Jest jedną z trzech „ocalałych” – kobiet, które doświadczyły podobnej tragedii. Gdy jedna z nich popełnia samobójstwo, życie naszej bohaterki staje do góry nogami. Dramat sprzed lat powraca.
Przyznaję się bez bicia – „Ocalałe” to była kolejna książka, do której podchodziłam z dystansem. Nawet Stephen King, który z wielkim entuzjazmem zachęca do jej przeczytania, nie przekonał mnie wystarczająco. Tymczasem okazało się, że ta historia pochłonęła mnie całkowicie. Im więcej odkrywała w swojej pamięci Quincy, tym szybciej przewracałam kolejne strony, tym większe zainteresowanie wzbudzała, tym częściej oblewały mnie zimne poty. Przyznam, że zdarzyło się również siarczyste przekleństwo, bo ta dziewczyna naprawdę potrafiła być irytująca, ale ja stawiam to po stronie zalet – lubię, gdy bohaterowie wzbudzają moje emocje. Na szczególne podkreślenie zasługuje fakt, że podczas lektury nie można narzekać na przedłużające się opisy, powolną akcję, galimatias i brak konkretnego planu, jak przeprowadzić całą tę historię od a do z. Zdecydowanie Sager doskonale wiedział, co chce opowiedzieć i w jaki sposób to zrobić, by czytelnicy nie chcieli odłożyć książki do zbioru lektur niedokończonych. Przynajmniej ja nie wyobrażam sobie, bym mogła po przeczytaniu kilkudziesięciu stron zrezygnować z poznania rozwiązania zagadki Pine Cottage oraz niejakiej Samanthy Boyd.
Abstrahując od samej akcji, należy wspomnieć o pewnym przesłaniu, które – może z premedytacją, a może nie – niesie ta książka. „Ocalałe” to historia kobiety, którą sponiewierała przeżyta trauma. To opowieść o tym, jak radzić sobie z brutalną rzeczywistością, zachowując w tym siebie i nie dając się zwariować. Główna bohaterka, wypierając wspomnienia, spróbowała odnaleźć swoje miejsce w świecie, żyć jak każdy inny człowiek. Jednak jej przykład udowadnia, że nie jesteśmy w stanie oszukiwać sami siebie całe życie, a przeszłość – jeśli solidnie się z nim nią nie rozliczymy – dopadnie nas w najmniej spodziewanym momencie.
Z tym przesłaniem Was zostawię i zachęcę do lektury „Ocalałych”. To naprawdę bardzo dobry thriller psychologiczny – nieoczywisty, zaskakujący, momentami szokujący. Kompletny.