Recenzje

„Surogatka”
Louise Jensen

przez

Instynkt macierzyński to dziwna sprawa. Właściwie to nawet nie ma jednoznacznej definicji, co to takiego. Wiadomo tylko, że jedne kobiety go mają, inne nie. Jedne marzą o byciu matką odkąd mniej więcej uświadomią sobie, co to oznacza. Inne zrobią wszystko, aby spotkanie z niemowlęciem odłożyć w czasie, najlepiej na zawsze. Znam też przypadki całkowitych przeciwniczek macierzyństwa w ich wykonaniu, które – po spojrzeniu w twarz nowo narodzonego dziecka – przedefiniowały cały swój światopogląd, zakochując się w maleństwie i podporządkowując mu absolutnie cały swój świat na wiele lat. Z przykrością stwierdzam, że kobiety głoszące wszem i wobec, że nie wyobrażają sobie siebie w roli mamy, często spotykają się z ostracyzmem. Osobiście uważam, że należy im się szacunek za odwagę powiedzenia głośno tego, co nie współgra z ogólnie przyjętą normą. Kolejnym tematem tabu są kobiety, które instynkt macierzyński może i mają rozwinięty, ale nie mają na kogo przelać swojej miłości, bowiem nie mogą mieć dzieci. Z tym niezwykle trudnym tematem zmierzyła się Louise Jensen w swoim najnowszym thrillerze „Surogatka”.

Kat i Nick to małżeństwo, któremu do pełni szczęścia brakuje dziecka. Starają się o adopcję z zagranicy, aczkolwiek po dwóch nieudanych próbach powoli zaczynają się poddawać. Wówczas w ich życiu pojawia się Lisa – dawna przyjaciółka Kat, która daje im nadzieję na to, że ich marzenie wreszcie się spełni. Kobieta przyznaje, że była surogatką, dając do zrozumienia, że może zostać nią ponownie. Od tej pory życie małżeństwa fokusuje się tylko i wyłącznie na tej sprawie, doprowadzając do… no właśnie. Do czego to wszystko prowadzi?

Bardzo cieszy mnie fakt, że coraz częściej literatura popularna porusza trudne tematy, sięga nieco głębiej, zahacza o tematy tabu, zakazane, niewygodne. Louise, tworząc naprawdę doskonały thriller, dotknęła mało popularnego tematu, jakim jest – mówiąc wprost – rodzenie dziecka dla kogoś innego. Duże brawa należą się pisarce za sposób, w jaki pokazała bohaterów w tej trudnej sytuacji. Uważam, że podeszła do tematu bardzo dokładnie, dobrze pokazując nam to, co działo się z nimi podczas  oczekiwania na dziecko. Uniknęła pułapki, w którą niestety czasami wpadają autorzy thrillerów i kryminałów – tak bardzo skupiają się na przeprowadzeniu akcji, zachowaniu chronologii i chęci wywarcia niepowtarzalnego wrażenia zakończeniem książki, że zapominają o tym, jak ważne są postacie. Louise Jensen odrobiła lekcję i postawiłabym jej ocenę bardzo dobrą. Z plusem. Kat, miotająca się między pragnieniem bycia matką a tragicznymi wspomnieniami jest niezwykle realna i wywołuje w czytelniku prawdziwe współczucie. Nick, którego historia jest wprost niewiarygodna, a przy tym tak bardzo bolesna, na przemian wzbudza naszą odrazę, sympatię i litość. Do tego dochodzi Lisa, surogatka, która tak bardzo związana jest z tym dwojgiem. Emocje, które wywołuje, zmieniają się z prędkością światła.

Louise Jensen stworzyła thriller niemalże doskonały. Być może początek był nieco zbyt spokojny jak dla mnie, jednak rozwinięcie napędziło mnie tak bardzo, że zapomniałam o bożym świecie. Za to zakończenie… Czuję się pokonana. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, moje myśli w trakcie lektury mknęły w całkowicie innym kierunku, obstawiałam różne zakończenia, ale to, co zrobiła autorka „Surogatki”, przeszło moje oczekiwania. Nie pójdę zbyt daleko w swojej opinii, jeśli stwierdzę, że to naprawdę książka warta poświęcenia czasu i honorowego miejsca w biblioteczce. To po prostu petarda.

Może Ci się również spodobać: