Recenzje

„Baronówna”
Michał Wójcik

przez

Fascynować, budzić strach, manipulować, grać, pojawiać się i znikać, być tam, gdzie zapadają najważniejsze decyzje i być (z) tym, kto te decyzje podejmuje. Kusić, nęcić, wabić, mamić. Być piękną, pożądaną, eteryczną, sensualną. Ile kobiet marzy o tym, żeby być niczym kameleon? Jak powiew zmysłowych perfum, za którymi mężczyźni podążają po to, by zgubić ich ulotną nutę…? Ile spośród nas chciałoby działać jak najlepszy afrodyzjak? Czy to wszystko daje władzę? Kobieta-szpieg, tajemnicza agentka, femme fatale. To brzmi tak enigmatycznie, elektryzująco, nawet romantycznie! Czy chciałabym taka być?

Wokół tych pytań krążyły moje myśli przez kilka dni. Wszystkiemu winna „Baronówna” Michała Wójcika. Przeżyłam coś niesamowitego – od pierwszych stron poczułam jakąś niezwykłą więź z tytułową bohaterką, Wandą Kronenberg. Do dzisiaj nie potrafię odgadnąć, czemu tak bardzo zawładnęła moim umysłem, ale chyba wszystko ze mną w porządku, bowiem nie jestem jedyna. W każdym rozdziale czuć, że autor miał tę samą zagwozdkę – wszedł w tę historię jak nóż w rozpuszczające się masło, bez opamiętania goniąc za Wandą i próbując odtworzyć wydarzenia z pięciu lat jej działalności jako agentki, a także zrozumieć, co nią kierowało i jakim cudem udało jej się przeżyć tak długo.

Zapytacie: co z tą Wandą? Przychodzi na świat w jednej z najbogatszych rodzin przedwojennej Polski. Jej ojciec, baron Leopold Jan Kronenberg, jest arystokratą żydowskiego pochodzenia. Gdy wybucha wojna, dziewczyna (wszak ma dopiero 17 lat!) próbuje ocalić siebie i swoją rodzinę, stając się ważną częścią machinerii zwanej wywiadem. Czyni to w sposób nadzwyczajny – zostaje najbardziej znaną agentką na usługach… no właśnie. Nie wiadomo, dla kogo tak naprawdę Wanda pracuje, bowiem wiąże się ją zarówno z AK, jak i z Abwehrą, Gestapo, NKWD oraz z wywiadem brytyjskim. Sprytnie, z gracją prawdziwej arystokratki pnie się po szczeblach, zabijając zarówno Polaków działających w konspiracji, jak i Niemców. Po czyjej stronie stała Wanda Kronenberg? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Michał Wójcik.

To, czym dziennikarz wyróżnił swoją książkę to fakt, że nie stworzył tylko reportażu. Pozwolił poznać tajniki swoich poszukiwań, pokazał ogrom pracy, który wykonał, by odtworzyć historię Wandy. Sprawił, że Kronenberżanka stała się bohaterką thrillera szpiegowskiego, filmu historycznego i romansu w jednym. Jego emocjonalne zaangażowanie w dociekanie prawdy o baronównie, chwile zwątpienia w sens swoich działań i upór, którym musi cechować się dziennikarz, pozwoliły mu stworzyć nie tylko opowieść o ciekawej kobiecie. Wójcik pokazał nam okupacyjną Warszawę pełną tajnych agentów, szpiegów i donosicieli. Pięknie opowiedział nam o działających wówczas antykwariatach, galeriach sztuki oraz restauracjach.

Wokół życia i śmierci Wandy Kronenberg narosło wiele znaków zapytania. Jak zginęła? Z czyich rąk? Jaki był prawdziwy powód jej śmierci? Czy wydano na nią wyrok czy była to przypadkowa akcja? Dziennikarz przytacza kilka relacji, które wykluczają się wzajemnie i nie dają nam jasnej odpowiedzi. Może w tym tkwi szkopuł, może ta tajemnica jest tak pociągająca, że rozjuszona wyobraźnia napędza się pomimo dotarcia do ostatniej strony? Może dlatego ciągle myślę o Wandzie Kronenberg, o jej zbolałym ojcu, który za punkt honoru prawdziwego arystokraty postawił sobie oczyszczenie córki z zarzutów kolaboracji? Do niesamowitej historii baronówny Wójcik dołożył jeden ważny rozdział – o jej ojcu, który jako jedyny przeżył wojnę. O jego bólu i braku zgody na nazywanie jego córki najgorszymi z możliwych obelg.

Nie ukrywam, że podczas lektury może nieco przeszkadzać lawina nazwisk i pseudonimów, dlatego trzeba czytać tę książkę ostrożnie, z należytą uwagą i atencją. Zostanie nam to wynagrodzone. Uważam, że losy Wandy Kronenberg powinny zostać przeniesione na wielki ekran. Właściwie jestem pewna, że prędzej czy później tak właśnie się stanie.

Może Ci się również spodobać: