Wychodzę z założenia, że ambicje lepiej mieć niż ich nie mieć. Pozwalają iść do przodu, zdobywać szczyty, realizować cele. Problem pojawia się wówczas, gdy nasze ambicje zaczynają przeważać nad realiami i cel – mimo że do niego dążymy – tak naprawdę oddala się. To takie współczesne – ten pęd za uznaniem, szacunkiem, byciem „kimś”. Przypominam sobie sytuację, gdy rozmawiałam ze studentem ostatniego roku pewnej technicznej uczelni i – jako ówczesny specjalista w tej dziedzinie – tłumaczyłam mu, jakich fachowców brakuje na rynku pracy i jakiego doświadczenia rekruterzy oczekują od kandydatów. Usłyszałam, że przecież od kończy TĘ uczelnię, zna komunikatywnie język angielski i uważa, że spokojnie poradziłby sobie na stanowisku menadżerskim. Nie, nie poradziłby sobie – okrutnie próbowałam mu wytłumaczyć. Jeszcze nie teraz. Może za kilka(naście) lat. Oburzył się, trzasnął drzwiami i wyszedł. Ambicje trzeba mieć. Zdrowe.
Teraz tak trochę z innej beczki – dobrze Ci się czyta ten tekst? Płynnie? Od lewej do prawej? To teraz wyobraź sobie, że wzdłuż niego, dokładnie w połowie biegnie czerwona kreska, a Ty widzisz tylko jedną stronę. To co jest po drugiej – nie istnieje. To znaczy masz świadomość, że to tam jest, ale tego nie widzisz. Cierpisz na zespół nieuwagi stronnej.
Sarah Nickerson, bohaterka książki „Lewa strona życia” Lisy Genovy, to prawdziwa kobieta sukcesu z ambicjami sięgającymi szczytu wieży Eiffla. Pewnie w niejednej kobiecie mogłaby wzbudzić zazdrość – pewna siebie, niezastąpiona perfekcjonistka. W pracy. W domu nieobecna matka trójki dzieci. We mnie nie wzbudza ani zazdrości, ani tym bardziej sympatii. Uzmysławia mi moje własne błędy – ciągły nos w telefonie, wieczny pośpiech, czas z dziećmi spędzany na raty między Whatsappem a Facebookiem. Może właśnie dlatego jej nie lubię? Bo trochę przypomina mi kobietę z lustra?
Wszystko zmienia się w ułamku sekundy, gdy Sarah, pędząc do pracy, ulega wypadkowi, wskutek którego traci możliwość normalnego funkcjonowania – widzi tylko to, co jest po prawej stronie. Jak odnaleźć się w świecie, w którym nie tylko zestawienia i raporty wymagają widzenia obustronnego? Problem stanowi samodzielne korzystanie z toalety, mycie zębów i zaparzenie sobie kawy. Sarah tego nie potrafi. Nikt by nie potrafił.
Lisa Genova, przedstawiając historię życiowej przemiany, korzysta – jako neurobiolog – ze swojej wiedzy i doświadczenia. Przemyca naukę, o której większość z nas nie ma bladego pojęcia, tworząc opowieść o kondycji rodziny w dobie ciągłej presji, wybujałych ambicji oraz pogoni za pieniędzmi i stabilizacją. Główna bohaterka „Lewej strony życia” zostaje zmuszona do przewartościowania swojego życia. Wraz z nią zmuszony jest do tego jej mąż. Oboje zostają postawieni przed trudnym wyborem. Właściwie… czy on rzeczywiście jest trudny? Czy po tym wszystkim, czego doświadczyli, istnieje jakikolwiek inny?
Odkrywanie swojego prawdziwego powołania, przemiana bohatera wskutek utraty zdrowia, nowe spojrzenie na siebie i rodzinę to nic nowego w literaturze. Właściwie można by rzec, że to jeden z najpopularniejszych lejtmotywów. Być może przy innej książce potraktowałabym to jako wadę, jednak nie sposób krytykować Genovy za brak oryginalności, bowiem cała historia jest naznaczona zaburzeniem, o którym niewiele wiadomo. W dodatku jest ono bardzo ciekawie opisane, do bólu praktycznie i niezwykle przejmująco.
Trochę przeszkadzał mi rzewny wątek relacji między główną bohaterką a jej matką. Można jednak potratować go jako dopełnienie psychologicznego rysu postaci. Jednak tym, czego zdecydowanie zabrakło mi w tej książce jest męski punkt widzenia – przecież problem, przed którym stanęło małżeństwo Nickersonów, dotyczył dwojga dorosłych ludzi (pomijam dzieci). Tymczasem Genova tak bardzo skupiła się na swojej bohaterce, że chyba umknął jej dość ważny głos w całej sprawie – głos Boba, męża Sarah. Szkoda, bo wydaje mi się, że mógłby sporo wnieść do tej historii.
„Lewa strona życia” to dobra lektura dla wszystkich, którzy poprzez czytanie lżejszych lektur lubią dowiadywać się czegoś nowego, odkrywać meandry nauki, o których istnieniu nawet nie wiedzieli, a przy okazji wzruszyć się i zastanowić nad swoim życiem. Jeśli szukacie takiego rodzaju treści, to ta książka idealnie się do tego nadaje.