Są takie tematy, które jako rodzice „przerabiamy” z dziećmi przez cały czas. Uczymy ich szacunku do innych, pracujemy nad tym, by nie wyrosły na egoistów, staramy się, by w swoim postępowaniu kierowały się nie tylko swoim dobrem. Jednocześnie – czasem może nieświadomie – przekazujemy im starą prawdę, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Jako rodzice stoimy na straży ich „tu i teraz”, starając się, by „gdzieś później” były wartościowymi ludźmi i dzięki temu żyło im się jak najlepiej. Stosujemy różne metody, ale – będę się tego trzymać – najlepiej nadają się do tego opowieści. Opowiadane, czytane – to nieważne. Istotne jest, że czasami łatwiej dotrzeć do dziecka poprzez pobudzanie jego wyobraźni.
Gwiazdka z nieba, napisana przez Przemysława Wechterowicza i zilustrowana przez Marcina Minora, trafiła w moje ręce przypadkowo dzięki dobrej duszy, która – podobnie jak ja – kocha książki. Nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Duży format, w sumie niewiele treści. Przecudne, klimatyczne rysunki, utrzymane w jesiennych barwach, lekko przydymione, skupiające uwagę i wprowadzające jakąś taką… melancholię? Sama nie wiem jak to nazwać. Uznałam, że najlepiej ocenią ją dzieci, które od razu zachwyciły się Orzesznicą, główną bohaterką opowieści. Jednak dla siedmioletniego Pawła była to historia na jeden raz. Posłuchał, obejrzał, zauroczył się… i wrócił do swoich książek, w których jest nieco więcej treści i kartek. Nie zdziwiło mnie to. Gwiazdka z nieba to książka dla młodszych dzieci i pewnie dlatego oczarowała trzyletnią Helenkę, która kazała czytać sobie tę bajkę kilkakrotnie, za każdym razem odkrywając w niej coś nowego.
O czym jest ta przepięknie wydana książka? To opowieść o przyjaźni, której nie da się utrzymać na siłę, ale jeśli jest prawdziwa, to nigdy się nie kończy. To historyjka o zrozumieniu, współpracy i tęsknocie za domem. Na trzydziestu paru stronach zostało zawartych tyle mądrości, że nie sposób ot tak po prostu streścić jej sensu, nie odbierając uroku, jaki w sobie posiada. Magiczny klimat lasu, do którego wchodzimy, obserwując Orzesznicę, Gwiazdkę oraz pozostałe leśne zwierzęta, jest niesamowitym doznaniem. Autor posługuje się niezwykle plastycznym językiem, powodując, że i my – siedząc w fotelu lub leżąc w łóżku – słyszymy cykanie świerszczy czy pohukiwanie sowy. Gdy Orzesznica dostrzega blask – nawet nas razi on w oczy. Doskonale uchwycił to Marcin Minor, tworząc pełne czaru ilustracje, które sprawiają wrażenie, jakby były „puchate”. Helenka dotykała kartek tak, jakby chciała zanurzyć ręce w futerku Orzesznicy, poczuć na palcach puch lecący z gwiazdki, pobiec wraz ze zwierzątkami przez krzaki, zanurzając stopy w leśnym runie.
Często słyszę od rodziców, że ich wyobraźnia nie jest na tyle duża, by ot tak wymyślić jakąś mądrą historię. Czasami sprowadza się to do pomysłu, czasami do braku czasu. Bardzo dobrze to rozumiem. Jednak nie trzeba wiele, by móc rozmawiać z dzieckiem o rzeczach najważniejszych. Nie trzeba mieć zapasu historii w głowie i pomysłów na kolejne. Wystarczy trafić na wartościową książkę. Wydawnictwo Tadam po raz kolejny ułatwiło nam sprawę – podarowało nam Gwiazdkę z nieba. Spróbujcie wejść do tego świata. To nie zajmie dużo czasu, a Wasze dzieci uwrażliwi i zachwyci. To naprawdę wiele…