Wtorkowy wieczór oznacza tylko jedno – przyszedł czas na kolejną porcję okładek, które w szczególny sposób zainteresowały mojego gościa. Dzisiaj jest nim Pani Hanna Cygler, której najnowsza (wydana 18 kwietnia 2018 roku) powieść “Nowe niebo” zbiera doskonałe recenzje.
***
Zaczęłam czytać w czasach, w których okładki nie były najważniejsze. Liczyło się tylko słowo. W bibliotece na półkach znajdowały się książki niemal identyczne, wszystkie obłożone w szary papier. Żeby wybrać odpowiednią lekturę, trzeba było otworzyć książkę i zacząć czytać. Dopiero wówczas można było się zorientować, czy jest to powieść, która może nas zauroczyć, czy nie.
Czasy się zmieniły. Sama zaczęłam pisać, a moje książki zaczęły być wydawane. I zaczęła się również walka o okładki! Piszę prozę obyczajową, a rynek zadecydował, że okładki powieści obyczajowych powinny być kolorowe, dość realistyczne i mają na nich występować sylwetki kobiece. W moim przypadku wydawca najchętniej umieszcza postać kobiety (kobiet) od tyłu, czyli niejako sugeruje pewnie niedomówienie. Nie zawsze te okładki mnie urzekają, ale z niewidzialną ręką rynku podobno się nie dyskutuje.
Omówione poniżej okładki to spontaniczny wybór pośród polskich autorów, reprezentujących różne gatunki.
Zamęt Vincenta V. Severskiego (Czarna Owca) to powieść sensacyjna. Jej temat doskonale oddaje okładka zaprojektowana przez Krystynę Pieńkos – kłębowisko ścinków pochodzących z niszczarki dokumentów. Wśród tych skrawków papieru należy odnaleźć ten jeden właściwy, który wskaże trop prowadzący do prawdy. W wersji empikowskiej okładka ta jest trójwymiarowa, co jeszcze pogłębia efekt pozornego zagubienia. Ale droga wyjścia jest. Oczywiście w książce!
Koniec i początek Manuli Kalickiej (Prószyński i s-ka) to proza obyczajowa. I mamy tu oczywiście trzy panie. Od tyłu! W kolorowych ubraniach maszerują naprzód przez ruiny Warszawy. Czyli jest tu zniszczenie wojenne, tytułowy koniec, ale i wspólny marsz kobiet przed siebie, z podniesioną głową, być może w ostatnich nadających się do noszenia ubraniach i w butach na obcasach, czyli początek nowego życia. Taka graficzna klamra całej książki.
Purezento Joanny Bator (Wydawnictwo Znak). Tu akurat nie jest istotne, co możemy znaleźć w tej książce. I tak trzeba ją wziąć do ręki, bo jest naprawdę śliczna. Okładka Bator w idealny sposób łączy bezpośrednią i symboliczną treść książki. Ma wyraźny przekaz graficzny. Z jednej strony przedstawia tradycyjną japońską sztukę naprawiania naczyń, a z drugiej symbolizuje długotrwały proces leczenia chorej duszy.
Gra poza prawem Magdaleny Zimniak (Wydawnictwo Prozami). Z tego, co wiem, to thriller psychologiczny, ale ponieważ znam wcześniejsze powieści Magdy, to kiedy patrzę na tę nową okładkę, wiem z góry, co mnie czeka. I czuję zimny dreszcz przerażenia na karku.
Wydaje mi się, że polskie okładki staną się coraz lepsze, jeśli wydawcy postawią na dobrą grafikę zamiast zakupu zdjęć z internetowych banków fotografii. Są dwie drogi wyjścia. Jedna minimalistyczna, przemawiająca do nas estetyką i wymagająca od czytelnika wyobraźni, a druga adekwatna do treści. Chyba jednak trudniejsza, bo wymagająca od grafika znajomości książki.
***
Ale przyjemnie czytało się ten krótki tekst! Pani Hanna ma dar – pierwszy raz nie chcę wybierać najładniejszej okładki. Jedyne, o czym myślę, to jak bardzo ciekawą książką musi być “Koniec i początek” Manuli Kalickiej! Dziękuję bardzo za poświęcenie czasu i wybranie kilku okładek – zdaję sobie sprawę, że to wcale nie jest taka prosta sprawa.