Goszczę dzisiaj u siebie Katarzynę Berenikę Miszczuk, autorkę niezwykle poczytnego cyklu “Kwiat paproci”, którego ostatnia część – “Przesilenie” – jutro ma swoją premierę . Cudownie się to wszystko złożyło! Zobaczmy, jakie okładki pisarka przygotowała dla nas.
***
Jestem wzrokowcem. Żeby coś zapamiętać, muszę to zobaczyć. Nie wystarczy, że usłyszę o ciekawej książce. Takie wiadomości wpadają mi do głowy jednym uchem i zaraz w codziennym zagonieniu wypadają drugim. Żeby zmotywować się do kupienia powieści, muszę spojrzeć na jej okładkę, a najlepiej jej dotknąć. Z lekkim wstydem przyznaję więc, że co najmniej połowę mojego domowego księgozbioru kupiłam ze względu na okładkę.
“Dzieła zebrane” Jane Austen (Świat Książki) – gdyby nie przepiękne wydanie i okładka, której można dotknąć, a która ma niesamowitą fakturę i piękne posrebrzenia, najprawdopodobniej jeszcze przez sto lat nie zabrałabym się za przeczytanie „Dumy i uprzedzenia” Jane Austin. Nigdy nie było mi po drodze z tą powieścią. Jednak po tym cudownym zakupie udało mi się sięgnąć także do innych utworów słynnej angielskiej pisarki. Ta okładka mnie zachwyciła, tym bardziej, że bardzo lubię kolor fioletowy.
Najpierw zobaczyłam film, który bardzo mi się spodobał, a potem dostrzegłam filmową okładkę „To” Stephena Kinga (Wydawnictwo Albatros). Bardzo lubię jego książki, a tej jeszcze nie miałam w swojej kolekcji. Bałam się jedynie okładki. Unikam kupowania powieści w okładkach filmowych, wolę te stworzone specjalnie do tekstu, nie mające związku ze znanymi aktorami. Jednak ta konkretna okładka podbiła moje serce. Dłoń w przykurzonym mankiecie stroju klowna wysuwająca się z mroku jest cudownie przerażająca.
„Modyfikowany węgiel” Richard’a Morgan’a (Wydawnictwo Mag) także kupiłam ze względu na okładkę. Powieść znałam już wcześniej, widziałam serial. Bardzo spodobało mi się jednak jej wydanie. Od dawna śledzę pracę niezwykle utalentowanego polskiego grafika, występującego pod pseudonimem Dark Crayon, który m.in. stworzył tę okładkę. Każda jego ilustracja wydaje mi się dziełem sztuki, nauczyłam się już rozpoznawać jego „kreskę”. Trzy z moich powieści („Wilk”, „Wilczyca” oraz „Druga Szansa”) także doczekały się okładki stworzonej przez Dark Crayon. Nic nie poradzę, mam do niego sentyment.
“Nigdziebądź” Neil Gaiman (Wydawnictwo Mag) – początkowo nie podobały mi się okładki nowych wydań Neil’a Gaiman’a. Wydawały mi się ciemne i ponure, gdy stały zafoliowane w księgarni. Kusiły mnie jedynie faktem swojej spójności. Każdy kolejny tom pasuje do poprzedniego, stojąc obok siebie na półce wyglądają naprawdę ładnie. Kupiłam kilka ulubionych powieści autora. W domu zdjęłam folię ochronną z jednej z nich i przepadłam. Okładka jest matowa, z błyszczącymi literami i delikatnym rysunkiem w tle, któremu trzeba się uważnie przyjrzeć, tak samo jak uważnie należy czytać powieści Gaiman’a, by dotrzeć do dna jego historii. Dopiero po czasie dowiedziałam się, że za tymi okładkami również stoi mój ulubiony grafik. Nie było więc wyjścia. Pokochałam je i mam na półce całą kolekcję.
“Apokalipsa” Dean Koontz (Wydawnictwo Albatros) – pierwszą powieść Dean’a Koontz’a, dokładnie czternaście lat temu, kupiłam właśnie ze względu na okładkę. Książką tą była „Apokalipsa”. Bardzo spodobał mi się styl autora i przez kolejne lata, nie zważając już na okładki, nabywałam jego następne powieści. Mam dzisiaj na półce chyba prawie wszystkie.
Tak naprawdę „Bestiariusz Słowiański” Pawła Zycha i Witolda Vargasa (Wydawnictwo Bosz) kupiłam ze względu na wszystkie ilustracje. Nie tylko tę okładkową, ale także na rysunki dopełniające tekst. Jestem zauroczona tą publikacją, która naprawdę jest bardzo starannie wykonana. Z dumą mogłam postawić ją na swojej półce.
***
Jak podoba Wam się dzisiejsze zestawienie? Dla mnie na pierwszy plan wysuwa się “Bestiariusz słowiański” 🙂
Pani Kasiu, dziękuję bardzo za udział w zabawie!