Legendy są fascynujące. Głównie dlatego, że niosą za sobą sporą dawkę tajemnicy. Z jednej strony czarują niedopowiedzeniami, a z drugiej przywołują genialne historie, które pobudzają wyobraźnię do granic możliwości. Gdy dojdą do tego ciekawi bohaterowie, przyspieszające bicie serca wydarzenia i ten specyficzny brak wiedzy, co jest prawdą, a co nie, to można przeżyć naprawdę świetną przygodę.
Aleksander R. Michalak fabułę swojej książki Denar dla szczurołapa oparł właśnie na takiej legendzie. Takiej, to znaczy ciekawej, wręcz porywającej, nieco fantastycznej, a jednocześnie strasznej. Tytułowym szczurołapem był flecista, który w XIII wieku na prośbę mieszkańców wyprowadził z miasta Hameln szczury, będące prawdziwą plagą i utrapieniem. Jako że nie otrzymał za to umówionej wcześniej zapłaty, w ten sam sposób postąpił z dziećmi. Zniknęły w tajemniczych okolicznościach. To właśnie ta historia staje się punktem wyjścia dla przygód Gabora Hortyego, głównego bohatera wspomnianej książki.
Co skłoniło mnie do przeczytania tej nieprawdopodobnej książki? Przyznaję się do dwóch głównych motywacji. Pierwszą była tajemniczość, która bije z opisu fabuły. Drugą był sam autor, bo nie tak znowu często zdarza się, by naukowiec pisał książkę fabularną. I właściwie to muszę przyznać, że zarówno tajemnicy było tutaj sporo, jak i rzeczywiście profesjonalnego podejścia do tematu. A jednak nie do końca to wszystko złożyło się na wciągającą lekturę.
Przede wszystkim język, którym posługuje się autor, jest naszpikowany specjalistyczną terminologią, która utrudnia lekturę. Zbytnia szczegółowość – choć niewątpliwie wskazująca na wysoki poziom erudycji – utrudnia odbiór tekstu i w pewien sposób zamazuje jego sens. Dodatkowo mnóstwo opisów pojawiających się w pierwszej połowie Denara dla szczurołapa spowodowało, że (jak dla mnie) akcja zaczęła się dopiero w tej drugiej – trochę za późno. Nie zawsze znajdowałam również wytłumaczenie dla pojawienia się niektórych postaci. Nie dość, że szybko zapominałam kto jest kim, to właściwie ich udział (poza nielicznymi wyjątkami) w całej powieści wydawał mi się kompletnie zbędny. Również w kwestii gatunkowej spodziewałam się czegoś innego. Nastawiona byłam na porządny thriller. Jak dla mnie Michalak za bardzo poszedł w stronę horroru czy nawet fantastyki, a żaden z tych gatunków nie należy do moich ulubionych. Niewątpliwie trzeba przyznać autorowi wysoką notę za sam pomysł. Wydaje mi się, że gdyby ograniczyć drobiazgowość i nadać więcej tempa tej historii, to mógłby to być strzał w dziesiątkę.
Mam problem z oceną Denara dla szczurołapa. Z jednej strony napisana naprawdę dobrym językiem, z drugiej – z powodu jego „fachowości” trudna. Wciągająca, ale dopiero od połowy. Stwarzająca wspaniały klimat Orientu, ale nieco zbyt nachalnie. Dla wielu czytelników może to być wyjątkowa lektura i bardzo ciekawa przygoda. Rzeczywiście – im dalej, tym częściej dostajemy gęsiej skórki podczas lektury. Szkoda, że całość nie była tak porywająca jak druga połowa.