Recenzje

„W cieniu tamtych dni”
Magdalena Majcher

przez

Pamiętam lekcję historii, na której dziadek jednej z moich koleżanek opowiadał o Powstaniu Warszawskim. Był jednym z jego uczestników. Zazdrościłam jej, że ma z kim rozmawiać o rzeczach, które od zawsze wydawały mi się szczególnie interesujące, a o których mogłam dowiadywać się tylko z książek. Mieć w swojej rodzinie prawdziwego bohatera – to jest to! Mnie zostawało czytać i oglądać wszystko, co dotyczyło 1 sierpnia 1944 roku i kolejnych miesięcy walk. Polskie Państwo Podziemne, jego organizacja i działalność stały się jednym ze szczególnie interesujących mnie tematów. A ponieważ uwielbiam obyczaj z historią w tle, to wiadomość o pojawieniu się na rynku wydawniczym książki nawiązującej do tego tematu sprawiła mi niezwykłą radość.

W cieniu tamtych dni Magdaleny Majcher to lektura, którą podświadomie potraktowałam jako obietnicę dobrej książki. Dlaczego podświadomie? Z bardzo prostego powodu – nie znam żadnej poprzedniej powieści autorki, a tematyką tej najnowszej trafiła w punkt, jeśli chodzi o moje preferencje. Po opisie liczyłam na piękne wspomnienia z okresu walk powstańczych, szczegóły, których dotychczas nie znałam, przepełnioną emocjami akcję i prawdziwie wciągającą historię.

Mikołaj został wychowany przez babcię. Gdy odnajduje na strychu tajemniczą szkatułkę zawierającą listy do nieznajomego Krzysztofa, stopniowo poznaje historię swojej babki, która czynnie brała udział w powstaniu. Choć na tak zwany pierwszy rzut oka fabuła wydawała się naprawdę fantastyczna, to jednak książka zupełnie rozminęła się z moimi oczekiwaniami. Biorąc ją do ręki, myślałam o pięknej i wzruszającej historii, która zawładnie mną do tego stopnia, że będę wyobrażała sobie siebie biegającą po ulicach Warszawy, przedostającą się kanałami z jednego końca miasta na drugi, czującą pot lejący się po plecach i drżenie każdego skrawka ciała wywołane strachem o życie. Nic takiego się nie stało. W dodatku, mimo naprawdę niezłej bibliografii, uważam, że kwestie historyczne zostały poruszone na podstawowym poziomie. Trudno było znaleźć tam coś więcej niż wiedza przekazywana w szkole młodzieży. Ja jestem nieco starsza i bardzo chciałam, aby Majcher mnie czymś zaskoczyła. Niestety w tym aspekcie także nic się nie stało. Miałam również nadzieję na to, że sam wątek miłosny będzie nieco bardziej oryginalny albo że chociaż bohaterowie w jakiś sposób mną zawładną. Tymczasem żaden z nich nie wzbudził we mnie ani sympatii ani nienawiści. Mikołaj był kompletnie nijaki, Emilia też jakoś niespecjalnie mnie porwała. Nie twierdzę, że jej losy nie była dramatyczne, aczkolwiek jej decyzje i postępowanie nie do końca mnie przekonywały. A wątek matki Mikołaja wydał mi się zwyczajnie nie do końca wytłumaczony, jakby niedoszlifowany. Nie wiem tak do końca, co było celem autorki: czy chciała stworzyć bardzo konkretną powieść ze świetnie dopracowanym historycznym tłem, czy też raczej stworzyć książkę o miłości ubranej w biało-czerwoną opaskę. Ja skupiłam się na pierwszej wersji, a wydaje mi się, że Magdalena Majcher poszła tą drugą drogą.

W mojej ocenie W cieniu tamtych dni należy zaliczyć do lekkich lektur, pomimo tematu, o którym traktuje. I dla wielu pewnie jest to jej atut. Rzeczywiście napisana została w nienachalny sposób, prosto i przystępnie dla każdego. Jestem pewna, że przypadnie do gustu zwolennikom obyczajówek i romansów, aczkolwiek dla ludzi poszukujących faktów związanych z powstaniem nie będzie stanowiła żadnego odkrycia. Bardzo żałuję.

Może Ci się również spodobać: