Bycie tak zwanym „orwellowskim rocznikiem” nie daje gwarancji tego, że człowiek pamięta, co działo się w latach 80-tych. Jako przedstawicielka tego właśnie pokolenia, wyciągam z zakamarków mojej pamięci szczątkowe wspomnienia o tym, czym żyliśmy wówczas. My, Polacy. Z wielką ochotą i niezwykłą przyjemnością zaczytuję się w literaturze, która przywołuje w mojej głowie zatarte obrazy, przypomina wydarzenia będące tematami rozmów dorosłych przy stole, do którego nikt mnie nie zapraszał z uwagi na mój wiek. Pamiętam jak rodzice wpatrywali się w ekran naszego Rubina, by za chwilę zakłócić spikera własnymi komentarzami. Przed moimi oczami przewijają się jakieś sceny, ale często nie potrafię ich w żaden sposób połączyć. Pomagają mi w tym książki.
Przemysław Semczuk dał się już poznać czytelnikom jako pisarz wykorzystujący swój reporterski fach do tworzenia fikcji. Fabuły swoich książek (poza typowymi reportażami) opiera na prawdziwych historiach, miksując fakty z licentia poetica. Zapytany niedawno przeze mnie, czy byłby w stanie oderwać się od swojego zawodu i stworzyć historię, która byłaby tylko i wyłącznie fikcją literacką, odpowiedział, że nie dałby rady. I w ogóle mnie to nie dziwi. Ba! Niezmiernie mnie to cieszy, bowiem to jeden z tych autorów, którzy przyjmując taką, a nie inną konwencję, robi świetną robotę.
Tak będzie prościej widnieje w księgarniach na półce z kryminałami. Nic dziwnego – wszystko w niej krąży wokół okrutnej zbrodni. Mamy tutaj mordercę i policyjne śledztwo, a cała akcja skupia się na dochodzeniu prawdy i próbie odnalezienia zabójcy. Kiedy w Jeleniej Górze dochodzi do morderstwa pewnego znanego przewodnika i – jak się okazuje – jest to dopiero początek serii zabójstw, tamtejsi policjanci stają na uszach, żeby odnaleźć sprawcę. Wydawałoby się, że to klasyka gatunku. A jednak, ograniczając Tak będzie prościej jedynie do kryminału, wprowadzimy w błąd potencjalnych czytelników i nie docenimy tej książki tak, jak doceniona być powinna. Dlaczego? Bowiem w tej powieści uwagę przykuwa nie tylko jej kryminalny aspekt. Moim zdaniem zdecydowanie większą rolę odgrywa to, co dzieje się niejako przy okazji albo w tle. Semczuk obrazuje społeczeństwo, które dopiero uczy się funkcjonowania w nowych ramach (pamiętajcie, że mamy 1993 rok). Na uwagę zasługuje fakt, że autor bardzo mocno i z dużą odwagą zaakcentował wątek homoseksualny, co nawet w czasach, w których mówi się wszystkim o wszystkim, stanowi pewien ewenement. Szczególnie, że – jak na Semczuka przystało – fabuła jego książki opiera się na prawdziwych wydarzeniach, jakim była tajemnicza śmierć słynnego przewodnika górskiego, Tadeusza Stecia, i jego homoseksualnych zapędów. Zapewne i tak barwne życie mężczyzny zostało wzbogacone przez autora o ukryte skarby, przemyty i tajemnice schroniska na górze Śnieżce.
Czytelnicy, którzy znają i cenią twórczość autora, niewątpliwie odnajdą się w tej historii. Myślę, że problem mogą mieć ci, którzy oczekują klasycznego kryminału z rozwiniętą akcją, bowiem Tak będzie prościej na pewno nim nie jest. Tutaj wszystko toczy się nieco wolniej, a śledczy niczym szczególnym się nie wyróżniają. To nie jest ten typ książki, w którym główny bohater szaleje, rozbijając kolejne gangi i wywołując postrach w dzielnicy. Wręcz przeciwnie. Nie wszyscy też przyklasną wielowątkowości, którą zastosował autor. A jednak mnie tę książkę czytało się niezwykle dobrze. I choć lubię, gdy akcja pędzi, i choć wolę, gdy bohaterowie mają w sobie coś, co wyróżnia ich spośród tłumu, to – mimo że tutaj tego zabrakło – i tak czytałam tę książkę z nieskrywaną przyjemnością i zainteresowaniem.