Recenzje

„Kobieta, którą pokochał Marszałek. Opowieść o Oli Piłsudskiej”
Katarzyna Droga

przez

Lubię barwne postacie – zarówno w życiu, jak i w książkach. Nie muszą być pozytywne, a wyidealizowane drażnią mnie i odstraszają. Nudzą mnie bohaterki pałające miłością do wszystkich wokół i przez wszystkich wielbione za dobre serce. Zapewne to nieco nieuczciwe z mojej strony, ale nie potrafię podziwiać takich kobiet. Zawsze gdzieś w środku odzywa się we mnie głos, który podpowiada, że cicha woda brzegi rwie, a czasami na pozór najdoskonalsze istoty w rzeczywistości mają sporo za uszami. I nagle bum. Zdarzył się wyjątek.

Aleksandra Szczerbińska. Jestem przekonana, że większość czytelników nawet nie skojarzy tego nazwiska. Właściwie to mam nadzieję, że tak właśnie jest, bowiem mnie nic ono nie powiedziało w pierwszej chwili, a nie lubię myśleć o sobie jak o największej ignorantce świata. A na poważnie: jeśli wiecie, kim była owa kobieta, to chwała Wam za to. Jeśli nie – to znak, że lektura Kobiety, którą kochał Marszałek Katarzyny Drogi jest dla Was lekturą obowiązkową. Dla pozostałych – uzupełniającą. Dla mnie była tą pierwszą, ale dla mojej córki będzie z pewnością tą drugą, bowiem zadbam, by doskonale wiedziała, kim jest Aleksandra de domo Szczerbińska primo voto Piłsudska. Tak, TA Piłsudska. Pierwsza dama II Rzeczpospolitej.

Mam ostatnio niebywałe szczęście do świetnych biografii. Historia Wandy Kronenberg, rodziny Kossaków i wreszcie Aleksandry Szczerbińskiej (pseudonim Ola). Ta ostatnia, w fenomenalny sposób zbeletryzowana, została przeze mnie pochłonięta jak najlepsza powieść. Uważam, że pomysł autorki na przedstawienie nam bohaterstwa Piłsudskiej był strzałem w dziesiątkę. Ponadto niezwykle lekkie pióro Katarzyny Drogi i umiejętność zamykania rozdziałów w taki sposób, by zasygnalizować czytelnikowi finał historii, ale bez zdradzania szczegółów powodował, że książki nie dało się odłożyć nawet na chwilę.

W kontekście zdobycia przez Polskę niepodległości zawsze mówi się o Józefie Piłsudskim, jego zdolnościach przywódczych i osiągnięciach. Od pierwszych lat szkolnej edukacji jesteśmy uczeni kim był, co zrobił i jak bardzo powinniśmy być mu wdzięczni. Marszałek stał się symbolem naszej wolności, choć jako człowiek wcale nie był ideałem. Autorka, opowiadając o Oli, nie gloryfikuje jej męża. Wiedzący czego chce w kwestii rządzenia państwem, w kwestii życia prywatnego (a szczególnie kobiet) zachowywał się dość egoistycznie i wydaje się, jakby stąpał we mgle w nadziei, że „jakoś się ułoży”. Na tym większy szacunek zasługuje tytułowa bohaterka – wiernie czekająca, z podniesioną do góry głową grająca drugie skrzypce, cierpliwie czekająca na swój czas. Wszystko po to, by – jako pierwsza – stać się znowu drugą.

Ta książka jest pięknym hołdem dla wszystkich kobiet, które zamiast błyszczyka w najnowszej torebce od Michaela Korsa trzymały w kieszeni cyjanek, a zamiast wizyt u tak modnych teraz brafitterek – wizytowały tak zwane „dziuple”, transportując w biustonoszach amunicję. To przypomnienie o kobietach, które nie wkładały bielizny wyszczuplającej, by dobrze wyglądać, tylko charakteryzowały się na kilka-, a nawet kilkanaście kilogramów większe i cięższe, byleby jak najwięcej broni zmieścić pod sukienkami. To zupełnie inne czasy, inni ludzie i inne wartości. Bardzo się cieszę, że pisarze/pisarki nie pozwalają zapomnieć o tych, o których nie ma mowy w podręcznikach historii.

Może Ci się również spodobać: