Szukając książek dla moich dzieci, sugeruję się wieloma rzeczami. Bardzo lubię, gdy są pięknie wydane, bo wiem, że dzięki temu zainteresują je jeszcze bardziej. Szczególnie, jeśli chodzi o młodsze dziecię. Wiadomo – w pewnym wieku najważniejsze są obrazki. Oczywistością jest, że zależy mi na sensownej treści, która może stać się pretekstem do rozmowy, a nawet jeśli nie, to chociaż zapadnie dziecku w pamięć. Nie ukrywam, że lubię też takie lektury, które może nie mają nadzwyczaj oczywistego morału, ale wciągają od pierwszej strony. Nie przesadzajmy, nie musimy dzieciom serwować tylko bardzo mądrych i pouczających powieści. Można czasem odpuścić. Jednak zdarzają się perełki, które mają w sobie wszystko – sens, morał, obrazki i przy tym wszystkim pochłaniają bez reszty. Taką właśnie książką jest Mój dziadek był drzewem czereśniowym Angeli Nanetti. To zdecydowanie jedna z piękniejszych powieść dla dzieci, jaką przyszło mi czytać. Może dlatego, że mocno dotyka problemu, z którym sama musiałam się zmierzyć jakiś czas temu.
Mój dziadek był drzewem czereśniowym opowiada o kilkuletnim chłopcu, który bardzo mocno zżyty jest ze swoimi dziadkami ze wsi. Uwielbia ich poczucie humoru, ich codzienność oraz tę niesamowitą odmienność od dziadków z miasta. Gdy umiera jego babcia, chłopiec jeszcze bardziej zżywa się z dziadkiem. To, jak niesamowitą miłością obdarzają siebie nawzajem jest nie do opisania. Szczerość, wyrozumiałość, traktowanie siebie z szacunkiem – to wszystko znajdziecie na kartach tej niedługiej lektury. Jednak życie dziadka również dobiega końca i chłopiec musi jakoś stawić temu czoło. Mój dziadek był drzewem czereśniowym to opowieść o stracie. To swoisty hołd dla tych, którzy niejednokrotnie zastępują rodziców w wychowaniu dzieci i robią to najlepiej jak mogą, choć czasami stosują swoje metody. Nanetti przypomina również nam, dorosłym, jak bardzo należy cieszyć się z ich obecności, nawet jeśli ich zachowanie jest dla nas kłopotliwe.
Można tę opowieść traktować dwojako. Z jednej strony może ona przypomnieć dzieciom, jak niesamowitymi postaciami są dziadkowie oraz babcie i jak wiele można się od nich nauczyć. Że gdy rodzicom czasami brakuje cierpliwości – oni ją posiadają. I jak bardzo należy się nimi cieszyć, póki są. Z drugiej strony pisarka porusza niezwykle ważny problem – sposób radzenia sobie z odchodzeniem najbliższych. Przyznaję, że kilka razy podczas lektury łzy zakręciły się w moich oczach, bo pamiętam, gdy odszedł mój tata. I choć Paweł miał wówczas tylko cztery lata, przeżył tę śmierć bardzo mocno i do dzisiaj co jakiś czas wraca do związanych z dziadkiem wspomnień. Trudno wytłumaczyć małemu dziecku, dlaczego ktoś odchodzi. U nas każda taka rozmowa kończyła się płaczem. Mój dziadek był drzewem czereśniowym prowokuje rozmowę, ale też pozwala dzieciom znaleźć jakąś odpowiedź – swoją własną. Jeżeli szukacie ciekawej, mądrej, wzruszającej historii, z pewnością ta książka Was zauroczy.