Poszłam wczoraj do znanej wszystkim księgarni. Tej, w której można kupić książki, płyty, lizaki i ozdoby świąteczne. Tej samej, pod szyldem której organizowane są gale. Gale, na których wręcza się nagrody najbardziej poczytnym pisarzom. Tym, którzy się sprzedają. Stanęłam przy piętrzących się od podłogi do samego niemal sufitu regałach, oznaczonych jako „literatura polska”. „Przeleciałam” wzrokiem po grzbietach, konstatując, że dla owej księgarni literatura polska to głównie lekkie obyczaje. Wciąż te same nazwiska i fabuły jakby te same – pierwsza część, druga część, piąta… Wszystko na tak zwane jedno kopyto. Niektóre z tych książek sama czytałam, niektóre nawet chwaliłam, bo czemu nie, skoro zostały nieźle napisane? Jednak poza rozrywką niewiele wniosły do mojego życia. Rozrywka ważna rzecz – wiadomo! Jednak, gdy trafia w moje ręce wyjątkowa lektura, która wywraca moje myślenie do góry nogami, pozwala poszerzyć mój “historyczny horyzont” i zdobyć wiedzę, której w szkołach nikt nie przekazuje, to nie potrafię nie przyznać jej wyższości nad resztą. Kontrowersyjne? Może trochę. Ale muszę poczynić takie rozróżnienie. Czuję się do tego zobligowana po przeczytaniu Cierpkich gron Zofii Mąkosy, która na niespełna pięciuset stronach odsłoniła przede mną kawał historii, o której nie miałam pojęcia.
Cierpkie grona to pierwsza część cyklu Wendyjska winnica, w której autorka przedstawia nam historię chwalimiaków, Wendów, wreszcie – Niemców. Chwalim to wieś położona na pograniczu niemiecko-polskim. To tam żyją potomkowie Wendów – przybyłego przed wiekami na tereny dzisiejszego województwa lubuskiego ludu, żyjącego zgodnie ze swoimi zwyczajami, posługującego się swoim językiem i pilnującego własnej odrębności. Rok 1938, w którym rozpoczyna się akcja książki, to czas, kiedy owa kultura już zanika, a Chwalim jest zamieszkały przez Niemców, Polaków i Żydów. To właśnie tutaj prowadzi swoje gospodarstwo Marta Neumann – wierna wendyjskiej tradycji luteranka. Pomaga jej w tym córka Matylda (Tila) oraz kuzynka Janka. Całkiem niepostrzeżenie do codzienności zaczyna wnikać ideologia faszystowska, a co za tym idzie, zaczyna zmieniać się życie nie tylko tych trzech kobiet, ale wszystkich mieszkańców niemieckich miast i wsi.
Właściwie to wcale nie chcę opisywać fabuły tej książki. Nie jest ona prosta, a już na pewno nie jest jednowątkowa. Cierpkie grona to nafaszerowana historią lektura, z której nie powinno się wyciskać soku, bowiem miąższ jest równie wartościowy. Tu wszystko jest ważne i wszystko niezwykle interesujące. Mąkosa wymalowuje pięknymi i nieprzypadkowymi słowami pejzaż pełnej smaków, zapachów i odgłosów wsi. Uwierzcie, że świeżo upieczony przez Martę chleb wywoływał u mnie głód, a ciężka praca w polu, będąca codziennością rodziny Neumannów, powodowała u mnie ból kręgosłupa. Autorka pisze w sposób, który nie pozwalał mi być tylko obserwatorem zdarzeń – brałam w nich czynny udział. Pewnie dlatego tak bardzo przeżywałam każdą decyzję bohaterów, każde rozczarowanie i każdą krzywdę.
Sielska atmosfera wsi zaczyna być oplatana pajęczyną zdarzeń, które miały miejsce w latach 1938-1945. Mąkosa w tę wiejską rzeczywistość wplata dramat, będący konsekwencją dopuszczenia Hitlera do władzy – niby przypadkowe rozmowy chłopów przy piwie, pół-żarty kobiet podczas „pierzówki”, rosnące powoli podziały między mieszkańcami Chwalimia są początkami tragedii, która niebawem rozegra się na świecie. Zdecydowanie Cierpkie grona to lektura dla uważnego czytelnika. W opisach codzienności kryje się potęga wiedzy na temat funkcjonowania nazistowskiej machiny. Z tą różnicą, że pokazana zostaje od dość kontrowersyjnej – jak na polskie warunki – strony. Tutaj ofiarami są wszyscy – Żydzi, Polacy, a przede wszystkim… Niemcy. Tak, Niemcy. Ci zwykli ludzie, którzy nieświadomi planów Hitlera, pozwolili dojść mu do władzy i którzy z tego powodu bardzo wiele stracili. Zofia Mąkosa poprzez swoje bohaterki oddaje głos Żydówce, próbującej ocalić siebie i swoich synów, Polce, która cudem zostaje uwolniona z obozu i Niemce, która w imię wojny traci całą rodzinę. Czy można powiedzieć, że któraś z nich ma gorzej? Uważam, że Cierpkie grona to jeden z najciekawszych obrazów wojny, przedstawiony w sposób niezwykle dokładny i obiektywny. To autorzy właśnie takich książek powinni odbierać nagrody. To ich książki powinny znajdować się w tak zwanych „topkach”. To oni sprawiają, że czytanie jest podróżą, a – jak wiadomo – podróże kształcą. Pozwólcie zabrać się Zofii Mąkosie w cudowną, choć bolesną i momentami wstrząsającą, podróż do niewielkiej wsi i poznajcie kulturę, o której znakomita większość z nas nigdy nie słyszała, choć jest częścią naszej historii.