Miałabym ochotę napisać co nieco o kanonie lektur szkolnych, ale wydaje mi się, że powieliłabym tylko treści publikowane przez innych rodziców. Podzielam opinię, że znakomita większość lektur obowiązkowych spokojnie mogłaby zostać wymieniona na coś bardziej współczesnego, trafiającego do dzieci i przede wszystkim ciekawego. Mój syn, pierwszoklasista, nie musi jeszcze mierzyć się z tym “bólem”, ale od dawna przyzwyczajamy go do czytania i poznawania świata właśnie poprzez książki. Piraci Oceanu Lodowego autorstwa Fridy Nilsson to idealny sposób, żeby przenieść się wraz z dzieckiem do skutej lodem krainy i pokazać, na czym polega miłość i odwaga.
Przyznam, że w pierwszym momencie wspomniana książka zaskoczyła mnie swoimi gabarytami. Wyobrażałam sobie, że będzie to około dwustu stron, z czego znakomitą część będą stanowiły ilustracje. Nie wiem, skąd we mnie takie przekonanie, ale niemalże czterysta stron tekstu naprawdę mnie zdumiało. Bardzo szybko moje zdumienie przeszło w zachwyt – to było czterysta stron jednej z piękniejszych historii, jakie przyszło mi czytać. Piraci Oceanu Lodowego to opowieść o wielkiej siostrzanej miłości, poczuciu winy, odwadze i prawdziwej przyjaźni. Trudno mi porównać tę książkę do którejkolwiek przeczytanej dotychczas, choć stworzony przez autorkę baśniowy klimat trochę przypominał mi andersenowską Królową Śniegu – pewnie dlatego, że rzecz dzieje się w pokrytej śniegiem i lodem krainie, którą (w pewien sposób) rządzi legendarny pirat, Biała Głowa. Ów człowiek słynie z tego, że porywa małe dzieci, którym każe ciężko pracować w kopalni. Nikt, kto dostał się w jego ręce, nie wrócił do domu. Niestety, jedną z porwanych jest Miki, młodsza siostra Siri. Zabrana przez piratów podczas zbierania jagód, staje się wyrzutem sumienia starszej siostry, która nie potrafi pogodzić się z tym, że zostawiła Miki na chwilę samą. Poczucie winy rzuca Siri w wir przygód, które spotykają dziewczynkę podczas próby odnalezienia siostry.
Z punktu widzenia dziecka to wzruszająca, pełna niesamowitych przygód i postaci powieść, którą czyta się jednym tchem. Ja nie mogłam natomiast oprzeć się wrażeniu, że poza tym wszystkim jest to historia pewnego szaleństwa, którego uosobieniem jest Biała Głowa. Szaleństwa, które prowadzi do nieprawdopodobnego wyzysku i trudnego do wyobrażenia okrucieństwa w imię realizacji swoich własnych celów. I wydaje mi się, że to już niekoniecznie jest jedynie baśniowe wyobrażenie.
„Pomyślałam, że świat, który zaczyna się na wschodzie, przy Wyspie Niebieskiej, i kończy na zachodzie, tam, gdzie leży Wyspa Skrajna, jest jak stół. Na stole siedzą ludzie i liczą pieniądze. A pod stołem są nogi, które go podtrzymują. Tymi nogami są dzieci”.
W Piratach Oceanu Lodowego na uwagę zasługują ilustracje – oszczędne w liczbie, ale piękne, czarno-białe, cudownie dopełniające obrazy, które tworzy nasza wyobraźnia podczas lektury. I choć, jak wspomniałam, nie ma tych ilustracji wiele, to wyobraźnia potrafi domalować w głowie całą resztę, dzięki bardzo wyrazistym opisom i plastycznemu, mocno trafiającemu do dzieci językowi Nilsson. Tu po prostu wszystko do siebie pasuje jak ulał. Jeśli szukacie wartościowej książki dla swoich dzieci, to polecam Wam bardzo właśnie Piratów Oceanu Lodowego. Wraz z dzieckiem przeżyjecie niesamowitą przygodę, a może – tak jak ja – odnajdziecie w lekturze coś, co pasuje również do naszego, dorosłego życia.