Recenzje

„Wiara, miłość, śmierć”
Peter Gallert, Jörg Reiter

przez

Całe życie dokonujemy wyborów. Czasami miotamy się, szukając odpowiedniego rozwiązania z pozoru łatwego problemu. Podejmujemy decyzje, które zawsze mają swoje konsekwencje. To nie jest prawda objawiona przeze mnie – na tym polega życie każdego z nas. Owe wybory nie zawsze są oczywiste. A właściwie to może i są – dla innych, nie dla nas w momencie, kiedy je podejmujemy. Mogłabym zapisać kilkadziesiąt stron (linijka po linijce) błędów, które popełniłam, decydując się na takie, a nie inne rozwiązanie. Jednak żadnego z nich nie traktuję w kategoriach porażki, bowiem to one doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem.

Walter Kunert, policjant z niemałym doświadczeniem, również dokonał wyboru. Postanowił skoczyć z mostu prosto do rzeki. Pewnie nie przypuszczał nawet, że rzeczywiście wpadnie do wody, tyle że z  zupełnie innych powodów – ratując księdza, który również coś postanowił: że w ten sposób odwiedzie Kunerta od samobójstwa. Taką sceną zaczyna się książka Wiara, miłość, śmierć, pierwsza część cyklu Kroniki Martina Bauera autorstwa Petera Gallerta i Jörga Reitera. Trafiłam na informację, że wspomniani panowie są scenarzystami – właściwie nie dziwi mnie to, bo już pierwsze strony to prawdziwie filmowe ujęcie. Migoczące światła radiowozów policyjnych, mnóstwo mundurowych i on – samobójca przekraczający barierki mostu nad Renem. Doskonały początek kryminału! Kolejnym ciekawym wyborem autorów było uczynienie głównym bohaterem książki wspomnianego wyżej księdza, Martina Bauera. Niby nie jest to żadna nowość, bowiem nawet na naszym rodzimym podwórku posiadamy niezłomnego Ojca Mateusza, aczkolwiek Bauer ma w sobie to, czego – z uwagi na wyznanie – nie ma polski ksiądz-detektyw. Mam tu na myśli fakt, że – będąc ewangelikiem – jest mężem i ojcem, a to sprawiło, że jego rozterki (których w książce niemało) były mi bliższe, a tym samym on stał się bardziej… ludzki?

W Wierze, miłości, śmierci natkniemy się na wiele życiowych rozterek. Problemy małżeńskie, wychowawcze, finansowe to chleb powszedni. Do tego dochodzą rozterki zawodowe – kto tego nie zna? Myślę, że stworzenie bardzo autentycznego świata jest głównym sukcesem pisarzy. Gdy wtrącimy do owego świata narkotyki, handel żywym towarem, korupcję – otrzymamy pełen komplet współczesnych problemów. Oczywiście nie byłoby kryminału bez intrygi i śledztwa, aczkolwiek ten aspekt uważam za najsłabszy. Trochę męczyło mnie bycie ciągle o krok przed naszym detektywem w koloratce. Podziwiałam go za niewiarygodny upór (wręcz upierdliwość) w dążeniu do rozwiązania zagadki, aczkolwiek fakt, że odkrycia, których dokonywał w kilku rozdziałach, w mojej głowie miały miejsce wcześniej, sprawił, że  Wiara, miłość, śmierć nie była dla mnie żadnym „kryminalnym wyzwaniem”. I tym miejscu pojawia się pewien dysonans. Pogłębia go świetny klimat, który stworzyli Galert i Reiter. Mroczne zaułki, obskurne osiedla, zapomniane miejsca. Wszystko to jakieś takie śliskie, okryte tajemnicą, niewypowiedziane. Trudno jest mi jednoznacznie ocenić tę powieść. I nie wynika to z braku słów, którymi mogłabym wyrazić swoje niezdecydowanie. Wręcz przeciwnie – ja jestem pewna, że to mógłby być perfekcyjny kryminał, gdyby nie był przewidywalny. Jednak o tym, czy coś jest dla czytelnika przewidywalne, decyduje on sam. Pamiętaj o tym, odpowiadając sobie na pytanie: czytać czy nie czytać?

Może Ci się również spodobać: