Recenzje

„Nasze własne piekło”
Natalia Nowak-Lewandowska

przez

Bajki o księciu wyglądającym jak ściągnięty prosto z okładki czasopisma „Men’s Health”, który pochyla się nad kopciuszkiem i – spoglądając mu prosto w oczy – bez pamięci przepada w wielkim uczuciu, raczej nie stanowią dla mnie czytelniczego wyzwania. Właściwie to ich unikam. Nie dlatego, że uważam je za złe. Po prostu schematy mnie nudzą. Kiedy jednak taka powieść wychodzi spod pióra pisarki, której każda kolejna książka jest lepsza od poprzedniej, to kusi mnie, by sprawdzić, czy dobra passa trwa. W przypadku Natalii Nowak-Lewandowskiej napisanie klasycznego romansu zbiegło się ze zmianą wydawcy. Czy nowa tonacja w twórczości wyszła autorce na dobre?

Nasze własne piekło to klasyczna historia. Ona – cicha myszka, on – przystojny, wzbudzający zainteresowanie facet. Jak to bywa w takich historiach, przypadek sprawia, że trafiają na siebie i tak zaczyna się pełna wrażeń i emocji przygoda miłosna. To już było? Owszem. Bądźmy szczerzy – to nie jest nic nowego, wręcz przeciwnie: mamy do czynienia z powielanym w tego typu literaturze schematem. Nie ukrywam, że bałam się tej lektury. Należę do czytelników, których Natalia zachwyca swoim stylem i umiejętnością operowania emocjami w sposób przemyślany, sensowny i głęboki. Zwykły romans do niej nie pasuje, dlatego do Naszego własnego piekła podchodziłam ze sporą dozą nieufności. Jednak Nowak-Lewandowska udowodniła już, że nie jest pisarką jednego gatunku. Że – pozostając w konwencji obyczaju – śmiało doprawia swoje powieści elementami kryminału, a nawet thrillera. Tym razem stworzyła romans.

Nasze własne piekło to Natalia w bardzo subtelnym wydaniu, zmysłowa i eteryczna. Przede wszystkim uważam, że to najczulsza historia, jaką przyszło mi czytać w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy i nie potrafię Wam nawet powiedzieć, jakie to było dla mnie szokujące. Tą książką autorka dowodzi, że można pisać o seksie w sposób smaczny, a nawet powiedziałabym: wyszukany. Po ostatnich sensacjach na temat pseudoerotycznych książek, które z erotyką nie miały zbyt wiele wspólnego, Nasze własne piekło to nawet nie jest perełka – to ogromna perła. I choć nie jestem specjalnie łasa na lektury zawierające tego typu wątki, to muszę przyznać, że kilkakrotnie podczas lektury poczułam gęsią skórkę. Zapewne przyczynił się do tego główny bohater, który został przedstawiony w taki sposób, że każda kobieta – nawet najszczęśliwsza – zamarzy, by choć przez chwilę przeżyć to, co Nina. Kiedy dotychczas pytano mnie, którego bohatera literackiego uznaję za najbardziej atrakcyjnego, zawsze wskazywałam na Midasa z książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej Piętno Midasa. Od teraz jest to Artur. Bezapelacyjnie. Na uwagę zasługuje też research, który według mnie ze wszystkich dotychczasowych książek Natalii, wybija się na pierwszy plan.

Nieskomplikowana, ale interesująca, niewymagająca, ale poruszająca – taka jest najnowsza książka Natalii Nowak-Lewandowskiej. I już sama nie wiem, czego jeszcze mogę spodziewać się po pisarce, bo okazuje się, że wszystko, czego się dotknie, zrobi najlepiej, jak tylko się da. Nawet, gdy weźmie na warsztat tak banalny kierunek, jakim wydaje się zwykły romans, wyciśnie z niego wszystko, przemieli i doprawi swoim stylem. I to zakończenie… Zamarłam.

Może Ci się również spodobać: