Recenzje

„(Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie”
Natasza Socha

przez

Bardzo trudno jest być obiektywnym wobec siebie i swojego życia. Trudno jest spojrzeć na wszystko z lotu ptaka, przeanalizować i podjąć niezbędne kroki, które czasami okazują się jednak zgubne. Kiedy decydujemy się na małżeństwo, nie zakładamy z góry, że za siedem lat przejdziemy kryzys, bo przecież naukowcy dowodzą, że tak właśnie jest. Jesteśmy razem, jest nam dobrze, jesteśmy jak dwie połówki jabłka. Nie zastanawiamy się, czy – jeśli coś pójdzie nie tak – damy sobie radę. Oddajemy siebie drugiemu człowiekowi i oczekujemy tego samego. Moment, w którym uświadamiamy sobie, że nasze oddanie równało się nałożeniu kajdan, jest dla nas prawdziwą porażką. Próbujemy to w sobie przepracować, a jednak wzrasta nasza niechęć do wszystkiego, co kiedyś bardzo nas cieszyło. Podejmujemy decyzję – odchodzimy. Bo chcemy więcej, lepiej, łatwiej. Jednak los bywa przewrotny i o tym postanowiła opowiedzieć Natasza Socha w swojej najnowszej książce „(Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie”.

Kiedy Cecylia i Wiktor postanawiają się rozwieść, nikt nie spodziewa się, że – mimo chęci z obojga stron – nie będzie to takie proste. Ani jedno, ani drugie jeszcze nie ma odwagi powiedzieć drugiej stronie o swojej decyzji, ale kiedy wreszcie zdobywają się na odwagę, to… nigdy nie dochodzi do konfrontacji. Cecylia ulega wypadkowi, w wyniku którego musi poruszać się na wózku. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest teraz uzależniona od męża. Tymczasem Wiktor, który spotyka się z ponętną studentką, daje dojść do głosu rozsądkowi i decyduje się na przeczekanie najgorszego okresu i pomaganie żonie do momentu, w którym stanie na nogi.

„(Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie” to obraz dwojga miotających się ludzi, którzy zapomnieli, czym jest czułość i jak ważne jest, by ją sobie okazywać. Niewypowiedziane pretensje, które przechodzą w kłótnie o byle co, brak czasu dla siebie, który przeradza się we wzajemne unikanie, wielka przyjaźń, która przeistacza się w narastającą nienawiść. Wszystko zostaje zweryfikowane w ciągu jednej chwili. Podczas lektury ogarniała mnie złość na… Sochę. Miałam poczucie, że zbyt głęboko wchodzi w moją głowę, za bardzo w niej miesza, próbuje poddać w wątpliwość decyzję, którą sama kiedyś podjęłam i w czym – na szczęście – los mi nie przeszkodził. Przez moment miałam wrażenie, że stara się obudzić we mnie wyrzuty sumienia, a to spowodowało, że wyobraziłam sobie nasze spotkanie podczas korridy i siebie w roli triumfującego torreadora. Jednak im lepiej poznawałam relacje między Cecylią a Wiktorem, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że to zupełnie inna historia niż moja i lekko się odprężyłam (choć sama historia wcale nie należy do odprężających).

Czasami można się zapędzić w swoich decyzjach. Można zrujnować świat sobie i innym, sądząc, że gdzieś indziej będzie nam lepiej. Jednak, gdy owo „lepiej” zostanie poddane egzaminowi, często okazuje się, że nasz wybór był kompletnie nietrafiony. Socha, niczym duchy nawiedzające Scrooge’a w dickensowskiej „Opowieści wigilijnej”, pokazuje nam, jakie mogą być skutki zbyt pochopnej decyzji. Z jednej strony robi to subtelnie, a z drugiej – w swoim stylu – rzuca czytelnikowi rękawicę. Bardzo zachęcam do jej podjęcia. Nie pożałujecie.

Może Ci się również spodobać: