Recenzje

„Pisane szkarłatem”
Anne Bishop

przez

Jako że moja kolekcja książek rozrasta się w szybkim tempie, posłałem ostatnio spis posiadanych tytułów koledze, żeby mógł sobie wybrać coś, co mogłoby go zainteresować. Przeglądając, powiedział mi: „Kuba, ty chyba musisz naprawdę lubić Anię Bishop”. Rzeczywiście tak jest. Świat kreowany w serii „Inni” – którą ostatnio zacząłem czytać – to nie świat miecza, „czarowanej” magii, zamków i monarchii, który tak bardzo kocham. Mimo to, podszedłem do „Pisane szkarłatem” (pierwszej części wspomnianej serii) bez żadnych obaw.

Pewny, że Bishop spełni moje wymagania, wszedłem w świat z jednej strony dosyć współczesny, jeśli chodzi o rozwój ludzkości, a z drugiej zupełnie inny – taki, w którym ludzie żyją pod dyktando terra indigena (zwanych Innymi), czyli istot pierwotnie żyjących na ziemi, obdarzonych specjalnymi zdolnościami, które pozwalają im na zmianę formy, przez co są śmiertelnie niebezpieczne. Traktując ludzi jak pożywienie, a dodatkowo nie do końca rozumiejąc zasady funkcjonowania ludzkiego mózgu i emocji, Innym ciężko znaleźć wspólny język z ludźmi, szczególnie, że ci pierwsi wzbudzają w drugich wielkich strach.

Lakeside – miejsce, w którym dzieje się akcja powieści – podzielone jest na strefę zamieszkałą przez ludzi oraz na Dziedziniec, który zamieszkiwany jest przez Innych oraz ludzi, którym wydano na to zezwolenie. Każdy Dziedziniec zatrudnia łącznika – człowieka, który pośredniczy między Innymi i ludźmi, odbierając przesyłki od kurierów i przekazując je do terra idigena. Nie jest to zbyt wdzięczne i pożądane stanowisko, dlatego Simon Wilcza Straż, zarządca Dziedzińca Lakeside, ma wakat na to stanowisko. Któregoś dnia, podczas wielkiej śnieżycy, w księgarni Simona pojawia się Meg Corbyn. Simon udziela jej schronienia i zatrudnia jako łącznika. Tajemnicza dziewczyna próbuje odnaleźć się w nowym świecie.

Jak zwykle u Anne Bishop od samego początku zostajemy wrzuceni na pastwę losu do nieznanego świata i musimy się w nim połapać. Każdy, kto kiedykolwiek miał już z autorką do czynienia, powinien być na to gotowy. Wraz z nową serią dostajemy pakiet charakterystycznych bohaterów. Zagubioną w świecie Meg Corbyn – wieszczkę krwi, która, raniąc się, potrafi przywołać prorocze wizje. Simona – przywódcę, który (jak na terra idigena przystało) ma więcej cech zwierzęcych niż ludzkich, a mimo to stara się zachowywać poprawne stosunki z ludźmi. Poznajemy również masę pobocznych postaci, mniej lub bardziej potrzebnych fabule, które zebrane razem tworzą świetną całość. Wydarzenia prą do przodu w odpowiednim tempie, nie ma czasu na nudę, za to jest czas, żeby smakować każdą chwilę z książką.

Jestem fanem Bishop, więc moja opinia może nie jest do końca obiektywna, jednak uważam, że początek serii „Inni”, to kawał dobrej roboty. Mimo, że nie ma typowego fantastycznego klimatu, nie odczułem tego braku nawet przez chwilę. Nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po kolejną część.

Może Ci się również spodobać: