Recenzje

„(Nie)pamięć”
Marc Levy

przez

Zdarza się – nieczęsto, ale jednak – że biorę do ręki książkę i… nie chcę jej czytać. Nie ma żadnego racjonalnego powodu. Okładka jest całkiem niezła, opis fabuły intrygujący, objętość nie przeraża. A jednak odkładam ją gdzieś na stos innych „jeszcze nieprzeczytanych”, decydując się na coś innego. Ale w końcu przychodzi taki dzień, kiedy wybór pada właśnie na tę powieść. I nagle okazuje się, że trudno jest oderwać się od niej choćby na chwilę. Trudno o sen, trudno o przebudzenie rano. Myśli – zamiast wokół pracy – krążą wokół wydarzeń, które miały miejsce na ostatnio przeczytanych stronach.

Książki, które zawładnęły całą mną, mogłabym policzyć na palcach dwóch rąk. To wciąż niewiele, biorąc pod uwagę liczbę poznanych przeze mnie historii. Tymczasem „(Nie)pamięć” Marca Levy’ego po prostu mnie zachwyciła.

Hope, Josh i Luke są studentami neurobiologii. Swoje naukowe zainteresowania skupiają wokół idei, w centrum której stoi – najprościej rzecz ujmując – stworzenia świata, w którym możliwy będzie powrót do życia po śmierci. Ich eksperyment jest tym bardziej istotny, że jedno z nich staje ze śmiercią twarzą w twarz.

Nie będę Wam opisywać fabuły „(Nie)pamięci” z jednego bardzo prostego powodu: nie ma szans oddać ducha tej książki. Marc Levy stworzył historię, która przekroczyła moje oczekiwania pod każdym względem. Wszystkie moje zastrzeżenia dotyczące naukowego aspektu lektury zostały wręcz zbombardowane scenami, które powodowały charakterystyczny ucisk w gardle, znajdujący swoje ujście we łzach ciurkiem płynących po moich policzkach.

„(Nie)pamięć” to genialna powieść o bezwarunkowej, nieprawdopodobnej, upragnionej miłości między dwojgiem ludzi. W tym aspekcie wielokrotnie porównywałam ją do książki „Gwiazd naszych wina” Johna Greena. To samo niedowierzanie, że taka miłość ma rację bytu, ten sam imperatyw nakazujący zrobić wszystko, by kochana osoba przeżyła. Ten sam poryw serca i chwile największego smutku. Jednak bohaterowie „(Nie)pamięci” posuwają się znacznie dalej – bawią się w boga, określając warunki, które umożliwią im drugie życie. Levy rzeczywiście uczynił naukę bardzo istotną dla fabuły bohaterką, pokazując nam, że niemożliwe jest tylko kwestią czasu. Bardzo trudno nie postawić sobie pytania, które zdaje się zadawać autor: czy jeśli będę miał możliwość „odżyć”, to – znając ewentualne konsekwencje – zdecyduję się na to?

To, co dla mnie najbardziej niesamowite w tej powieści, to proporcje, które pisarz zachował podczas konstruowania swojej historii. W bardzo przystępny sposób przedstawił pewne aspekty neurobiologii. Zrobił to tak, że ktoś, dla kogo ta nauka jest kompletną abstrakcją, czytał o niej z zapartym tchem. Dla mnie to trochę tak, jakbym czytała książkę napisaną w języku chińskim, a jednocześnie doskonale rozumiała treść. Może stało się tak dlatego, że kwestie naukowe autor doskonale przeplatał emocjami. A to dla mnie ogromna wartość.

Może Ci się również spodobać: