Recenzje

„Policjanci i gangsterzy”
Krzysztof Wójcik

przez

Najbardziej boję się ludzi, którzy nie mają sumienia i takich, którym chęć zysku przysłania cały świat. Ich nieobliczalność i wyrachowanie ścina mi krew w żyłach na samą myśl, że mogłabym stanąć im na drodze. To nie jest kwestia respektu, którego najczęściej tak bardzo pragną. To zwykły strach, który większości z nich wystarcza, a niektórych nawet bawi. Trudno byłoby mi z odwagą spojrzeć w oczy takiemu komuś. I cieszę się, że nigdy nie musiałam.

Krzysztof Wójcik, uznany reporter i dwukrotny zdobywca nagrody Grand Press za artykuły dotyczące korupcji, w swojej najnowszej książce „Policjanci i gangsterzy” przybliża czytelnikom sposób funkcjonowania mafii. I nie ma znaczenia, czy odnosimy się do jednych (policjantów) czy drugich (gangsterów) – środowiska, które w teorii można by ze sobą zestawiać niczym antonimy, tutaj nabierają cech synonimów. I jest to jedna z dwóch rzeczy, które niezmiennie mnie szokują. Drugą jest wspomniany na początku brak sumienia u tytułowych „bohaterów”, ich przekonanie o swojej nieśmiertelności i o tym, że wszystko im się należy.

Wójcik opisuje działalność trzech gangów oraz pokazuje drogę, jaką musiał pokonać wymiar sprawiedliwości, by poradzić sobie z porwaniami, morderstwami i lichwą. W całej swojej naiwności nie wierzę, że miksowanie środowisk mafiosów z mundurowymi, ich wzajemne konszachty i zależności odeszły w zapomnienie. Ciągle przetacza się przez moją głowę fragment wypowiedzi jednego z bohaterów, kierowanej do policjanta: Stary, co mi z tego, że pójdę i doniosę, jak oni w ciągu kilku godzin będą wiedzieli, że złożyłem zeznania. Przyjdą i spalą mi chałupę albo knajpę. W najlepszym wypadku wywiozą do lasu i dostanę porządny wpierdol. Kto ma z wami współpracować, jak wszyscy po prostu się boją? Jesteście jak sito, wszystko przecieka”. I ciągle zastanawiam się, co sama zrobiłabym na miejscu takiego człowieka.

Czy „Policjanci i gangsterzy” są wstrząsającą lekturą? Trudno powiedzieć. Autor przyjął fabularyzowaną formę opowiedzenia o sprawach sprzed lat, które wielu z nas znane były z mediów. Ta książka nie ma formy reportażu i może dlatego czyta się ją z nieco innym podejściem niż do pełnego faktów tekstu. Wójcik pisze w sposób niezwykle obrazowy, jak autor nie tyle reportaży, co kryminałów lub sensacji. W ten sposób sprawia, że lektura staje się lżejsza i zapewne dla wielu przystępniejsza. Jeżeli ktoś czytał książki Artura Górskiego z najbardziej znanym świadkiem koronnym –  Jarosławem Sokołowskim, pseudonim „Masa” – nie poczuje się zszokowany. Różnica z pewnością polega na tym, że „Masę” mogła kilkakrotnie ponieść wyobraźnia, a w przypadku Wójcika można liczyć na rzetelne informacje.

Może Ci się również spodobać: