Ile razy pragnęłam odciąć się od otaczającej rzeczywistości, wyjechać gdzieś na koniec świata (albo i całkiem blisko, byle sama), gdzie mogłabym spokojnie budować swoje życie od nowa, bogatsza w doświadczenie! Ile razy czytałam o magicznych miejscach, w których człowiek jest wciąż niechcianym przez naturę obecnym! Chciałam być tą jedyną. Tą, której udało się dotrzeć do miejsca, do którego nikt nie dociera. Jednak zawsze gdzieś na końcu snutych w mojej głowie planów, które nawet nie miały prawa zostać zrealizowane, docierało do mnie, że to chwilowe marzenia, a mój świat jest tu, gdzie jestem. Dla mojej imienniczki Anny, głównej bohaterki książki „Teraz zaśniesz” C. L. Taylor, dotychczasowe życie skończyło się wraz z wypadkiem, z którego jako jedyna wyszła cało (w przeciwieństwie do swoich kolegów z pracy). Przyszedł czas na wzięcie w swoje ręce wszystkich trosk i stanięcie twarzą w twarz z marami towarzyszącymi jej od feralnego dnia, który położył się cieniem na całym życiu kobiety. Anna próbuje odnaleźć swoje miejsce na szkockiej wyspie Rum, zatrudniając się w małym hotelu. Gdy do tego samego miejsca przybywa siedmioro turystów, rozpoczyna się lawina wydarzeń, które zmienią nasze postrzeganie małych uroczych wysepek i tego, czego można się po nich spodziewać.
Hulająca za oknami wichura, odcięty od świata przez sztorm hotel i ludzie, z których każdy skrywa swoje tajemnice, to mieszanka wybuchowa. I właśnie taki koktajl zaserwowała nam Taylor. Podczas lektury „Teraz zaśniesz” ciągle zastanawiamy się, kim tak naprawdę są bohaterowie, bo że każdy odgrywa szczególną rolę, wiemy na pewno. Poza jednym z gości, który ewidentnie separuje się od reszty mieszkańców Bay View, wszyscy wydają się normalnymi, życzliwymi wobec siebie ludźmi. Kolejne rozdziały przynoszą nam skrywane prawdy i okrywają nas kocem utkanym z niepokoju.
I niby to wszystko już było, a jednak tę książkę czyta się na wdechu. Świadomość grasującego mordercy jest tak sugestywna, że widzimy go w każdej z postaci dramatu, który odgrywa się na wyspie. Jednocześnie czujemy, że komuś musimy zaufać, bo inaczej, wzorem głównej bohaterki, będziemy powoli tracić zmysły. Nie sprzyja dość klaustrofobiczna sceneria niewielkiego hotelu na małej wyspie otoczonej szalejącą wodą. Żaden z bohaterów nie jest w stanie istnieć bez ciągłego ocierania się o innych, co powoduje, że atmosfera gęstnieje i czytelnik czeka tylko na wybuch, który – można się tego domyślić – przychodzi, choć zupełnie od innej strony niż moglibyśmy się spodziewać.
Zdarzyły się Taylor potknięcia, ale wynikały one raczej z chęci splecenia fabuły niż braku pomysłu. Nie jest łatwo zagmatwać historię, a następnie wyprowadzić ją na prostą przy zachowaniu sensu. Autorka dała się ponieść wyobraźni, jednak nie wpłynęło to negatywnie na całość. Lektura „Teraz zaśniesz” – jak na całkiem niezły thriller przystało – należy do jednych z bardziej wciągających. Jestem pewna, że większość czytelników odczuje napięcie, które towarzyszyło mi podczas czytania tej książki i podobnie jak ja odda się serii wydarzeń, przenosząc się na chwilę na niezwykle malowniczą, odciętą od świata wyspę, na której nikt nie może zaznać spokoju.