Recenzje

„Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach”
Alicja Urbanik-Kopeć

przez

Nie mam w domu służącej, choć czasami naprawdę by się przydała. Nie dlatego, że nie lubię sprzątać, bo ja z tych, dla których bieganie z miotłą to sposób na wyładowanie emocji, ale dlatego, że czasami po prostu byłoby łatwiej pewne rzeczy zorganizować. I niby już nie mamy w domach służby, a białe fartuszki i czepek odeszły do lamusa, a jednak wciąż wspieramy się pomocą w postaci pani Wiesi, która przyjdzie umyć okna chociaż raz na trzy miesiące czy akuratnego pana Romana, który solidnie skosi trawnik przed domem. Teraz tacy ludzie są wynagradzani za swoją pracę i zazwyczaj traktowani z należytym szacunkiem, bo w obecnych czasach nikt z nas łaski im już nie robi. Ale bywało inaczej, o czym możemy dowiedzieć się z książki „Instrukcja nadużycia. Służące w XIX-wiecznych polskich domach” Alicji Urbanik-Kopeć.

Przyznam szczerze, że gdy sięgam po opracowania czy reportaże, najczęściej nastawiam się na spokojniejszą lekturę, której czytanie przebiega wolniej z racji przytaczanych faktów i chęci wyłuskania jak największej ilości informacji. Tymczasem „Instrukcja nadużycia” bardzo mnie w tym względzie zaskoczyła, bowiem Urbanik-Kopeć rozprawiła się z historią służących w niezwykle ciekawy  sposób. Czytałam tę książkę jak dobrą obyczajówkę, co zdarzyło mi się chyba pierwszy raz w przypadku reportażu. Autorka przenosi nas do czasów istnienia swoistej agencji pracy parającej się zatrudnianiem służących – Biura Kontroli Służących. Przyznam, że organizacja całego tego „procederu” była dla mnie dość zaskakująca. Oddając głos każdej ze stron, autorka bardzo szybko pozwala nam rozeznać się w panujących warunkach, poznać motywację „bohaterów” i prawdziwy obraz tego, co dotychczas widywaliśmy zazwyczaj w filmach.

Dodatkową zaletą tej książki jest jej wydanie. Otrzymując „Instrukcję nadużycia”, wpada w nasze ręce lektura pełna fotografii i fragmentów XIX-wiecznych magazynów dla służących i ich pracodawczyń. Te elementy pomagają nam budować obraz rzeczywistości, w której przyszło żyć i służyć najczęściej młodym kobietom. Czasami zdarza się, że w reportaż wkrada się subtelny chaos. Autor najczęściej chce tak wiele napisać, że momentami gubi wątek lub rozwleka go niemiłosiernie, powodując fragmentaryczne znudzenie. Urbanik-Kopeć uniknęła tej pułapki, rzetelnie i w uporządkowany sposób prowadząc nas przez opowiadaną przez siebie historię.

Komu polecam tę książkę? Przede wszystkim ludziom ciekawym, spragnionym wiedzy o zjawiskach, nad którymi rzadko kto się rozwodzi. Tym, którzy lubią drążyć kwestie „oczywiste” i poznawać rzeczywistość od podszewki. Alicja Ubranik-Kopeć pięknie poradziła sobie z podjętym wyzwaniem, co powinno zostać docenione przez czytelników. Ja doceniam. I polecam.

 

 

Może Ci się również spodobać: