Recenzje

„Jezioro Ciszy”
Anne Bishop

przez

Nie jestem w pełni obeznany z sytuacją świata Innych w momencie, w którym rozpoczyna się historia przedstawiona w „Jeziorze Ciszy”, najnowszej (odrębnej od głównego wątku serii „Inni”) powieści Anne Bishop. Autorka kilkukrotnie wspomina, że konflikt między ludźmi a terra indigena zakończył się Wielkim Polowaniem – czystką ludzi. O ile zrozumiałem, sami sobie na to zasłużyliśmy. Ludzie z natury popełniają błędy. Każdy ma prawo do potknięcia, w końcu nie jesteśmy doskonali. Bywają też słabsze jednostki, którym zdarza się to częściej. Czym innym jest jednak pojedynczy błąd, chwilowe zamroczenie czy brak świadomości, a czym innym kolosalny idiotyzm, jakim jest świadome igranie z niewyobrażalną siłą. Skoro mowa o tym, że raz zostaliśmy ukarani, to – jako jednostki myślące – powinniśmy wyciągnąć wnioski. Ale nie. Łatwiej jest udawać, że zagrożenie nas nie dotyczy i spokojnie topić się we własnej głupocie. Oczywiście nie odnosi się to do całego gatunku, ale na pewno do ludzi, którzy usilnie próbują zyskać władzę. Przez ich głupotę cierpią również niewinni.

Akcja „Jeziora Ciszy” skupiona jest wokół Kłębowiska – zrujnowanego ośrodka wypoczynkowego w Sprężynowie. W wyniku sprawy rozwodowej zostaje on oddany Vicky – zwykłej kobiecie, zdruzgotanej, kompletnie zgniecionej i zniszczonej psychicznie przez byłego męża szukającego uznania w „wyższych sferach”, który potrzebował mieć przy swoim boku kogoś, na kim mógłby wyładowywać swoją frustrację i kogo mógłby obarczać winą za wszelkie niepowodzenia. Vicky, mimo że poturbowana, robi co może, żeby doprowadzić Kłębowisko do stanu używalności. Nie do końca jest świadoma, jak łakomym kąskiem jest ono dla inwestorów. Nie wie również, że Kłębowiska pilnują Sanguinati – wampirzy rodzaj Innych. Prawdziwe zamieszanie wokół posiadłości Vicky zaczyna się w momencie, gdy na terenie Kłębowiska zostaje znaleziony trup. Niektórym zależy, by to właśnie kobieta stała się główną podejrzaną.

Po przeczytaniu „Jeziora Ciszy” mam wrażenie, że cała fabuła miała dosyć prosty zarys, a przedstawione sytuacje były dosyć banalne. Można byłoby uznać takie słowa za krytykę,  jednak nie w przypadku Anne Bishop, która z banałów składa niebanalne historie. Zawsze zadziwia mnie, że fantastyczne postacie wymyślone przez autorkę są na tyle potężne, że tylko ich własna wola i swoisty kodeks powstrzymują je od rozwiązania problemu poprzez całkowitą eliminację każdej problematycznej jednostki czy też całego gatunku.

Moja żona jest zdania, że powieści powinny wzbudzać w nas emocje, a miarą dobrej książki jest między innymi to, jak silne odczucia w nas wzbudzi. Nie chodzi tu tylko o pozytywne emocje, niektóre powieści traktują o rzeczach wstrząsających lub przygnębiających. „Jezioro Ciszy” jako osobna powieść wzbudza we mnie obrzydzenie postawą ludzi, którzy, nie widząc nic poza własnymi potrzebami, potrafią myśleć o drugim człowieku jak o rzeczy, którą prędzej czy później należy wymienić. Jako seria „Inni” z każdym tomem wzbudzają we mnie poczucie beznadziejności ludzkiego gatunku, objawiającej się w pędzie za zyskiem i potrzebą totalnej niezależności. Czuję wstyd, bezsilność i wściekłość, że nie potrafimy żyć w symbiozie, że zawsze musimy być na szczycie łańcucha pokarmowego, władzy i decyzyjności. Najsmutniejsze jest to, że mimo iż „Inni” nie istnieją w realnym świecie, to opisywana w powieści postawa ludzi jest już jak najbardziej rzeczywista. Dostajemy od Bishop historię z wartką akcją, która wywołuje burzę emocji. Niczego więcej nie trzeba od dobrej książki wymagać.

 

Kuba

Może Ci się również spodobać: