Dzieciństwo rządzi się swoimi prawami. Można wspinać się po drzewach, by kraść jabłka z ogrodu sąsiadki. Można spędzać wraz z przyjaciółmi cały dzień na dworze, wracając od czasu do czasu po pajdę chleba i na ciepły obiad, pałaszowany szybko, byle zdążyć do kolegów i koleżanek. Można się zakochać i pąsowieć za każdym razem, gdy obiekt młodzieńczych westchnień przejdzie obok. Można zasypiać w spokoju, bez obaw o jutro. A co, jeśli to wszystko zostanie zakazane?
Florian jest energicznym jedenastolatkiem, któremu przyszło zmierzyć się z dorosłością zbyt wcześnie. Wszystko za sprawą niespokojnych czasów, w których przyszło mu dorastać. Gdy jego tata przyprowadza do domu pięcioletnią Żydówkę, Florian musi zrezygnować z dotychczasowego beztroskiego życia. Musi dojrzeć i zrozumieć, że Ewa nie zabiera mu niczego, że jest ofiarą wojny i należy zrobić wszystko, by ocalić ją przed śmiercią. I choć chłopiec początkowo buntuje się przeciwko nowemu porządkowi, to z czasem zaczyna traktować dziewczynkę jak młodszą siostrę, a ona staje się dla niego swego rodzaju nauczycielką, wzbudzając w nim emocje, o których nie miał pojęcia. Florian uczy się kochać braterską miłością i staje na wysokości zadania, gdy trzeba Ewę chronić.
„Tajemnica Floriana” to niezwykle wzruszająca, pełna nadziei książka zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. To przede wszystkim świadectwo dziecięcej niewinności i czystości uczuć. To doskonały materiał do zdobycia i przekazania wiedzy na temat tego, czym jest odwaga i przyjaźń. Nie bez znaczenia jest sama autorka, Chava Nassimov, która – tworząc historię o Florianie i Ewie – przeniosła na karty opowiadania swoje własne przeżycia. Nikt nie mógł lepiej napisać tej książki niż kobieta, która sama ocalała z zagłady dzięki polskiej rodzinie. Nikt lepiej nie rozumiałby zachodzących w dziecku zmian, nikt nie potrafiłby tak precyzyjnie oddać uczuć osamotnionej pięcioletniej dziewczynki, której jedyną „winą” było pochodzenie.
„Tajemnicę Floriana” można traktować dosłownie. A jednak wiele w tej książce niedopowiedzeń, zawieszonych gdzieś w powietrzu uczuć, które uderzają czytelnika z nie wiadomo której strony. Już samo dobrowolne oddanie własnego dziecka innej rodzinie – co prawda w dobrej wierze, ale jednak – jest dla mnie dramatem, którego nie potrafię sobie wyobrazić jako matka. Tęsknota Ewy za mamą, podsłuchane „ona nie wróci”, godzenie się z losem. Gdzie to dzieciństwo? Gdzie beztroskie chwile z rówieśnikami? Są sprawy, o których dzieci nigdy nie powinny wiedzieć.
Ta książka to nie tylko temat Holokaustu i wojny. To również ponadczasowy dramat utraty dziecka i sposobu radzenia sobie z traumą. Niby tylko 126 stron, a tyle na nich prawdy… Napisanej, ale również wyrysowanej przez Mariannę Raskin. Przepiękne ilustracje, choć czarno-białe, potęgują emocje i pozwalają na chwilę odpoczynku od nabitej emocjami treści. Połączenie idealne. Polecam.