Recenzje

„Wszystkie ulice bogów”
Miuosh

przez

Kiedy na rynku wydawniczym pojawia się kolejna książka celebryty, czuję w sobie jakiś nie do końca wytłumaczalny bunt. Pytam: po co? Tak naprawdę to nie wiem, skąd we mnie te emocje, bo właściwie co mnie to obchodzi. Przecież mogę nie kupować, nie czytać, nie reagować. I najczęściej tak właśnie robię. Jednak bardzo trudno było mi przejść obojętnie obok „Wszystkich ulic bogów” Miłosza Boryckiego, znanego szerzej jako Miuosh. Może dlatego, że żaden z niego celebryta, a po prostu ceniony twórca? Na pewno nie dlatego, że słucham jego muzyki – nie słucham. Nie dlatego również, że interesują mnie historie o balangach do rana z bezbarwnym płynem w kieliszkach i białym proszkiem pod nosem – tego tutaj nie ma. I choć wiem, że opis książki może odbiegać od treści, to jak magnes podziałał na mnie fragment zamieszczony na okładce >>Miuosh(…) rysuje obraz Śląska widzianego z perspektywy trzydziestokilkulatków, Śląska – „piątej strony świata”, Śląska – stanu umysłu<<. Jako trzydziestopięciolatka mieszkająca od jakiegoś czasu na śląskiej ziemi byłam ciekawa, jak widzi świat człowiek, który nie należy do mojej codzienności, a którego sporo ze mną łączy.

Muszę przyznać, że Borycki wzbudził we mnie cały wachlarz emocji. Początek, który mocno opierał się na przedstawieniu jego wizji Śląska i ludzi zamieszkujących ten (jednak) specyficzny, bo odmienny, region, był dla mnie niczym najjaśniej świecąca gwiazda na listopadowym niebie. Jego postrzeganie przestrzeni, w której przyszło mu dorastać, ludzi oraz kultury, w której wyrósł, wprawiło mnie w niekłamany zachwyt. Bardzo celne uwagi, świetne porównania, genialne spostrzeżenia – to wszystko powodowało, że chciałam poznać tego człowieka. Puściłam w tle muzykę, którą tworzy, co wcześniej nigdy mi się nie zdarzało. Czułam nić porozumienia, która, nawleczona na igłę, tańczyła na materiale, tworząc piękny ścieg łańcuszkowy. Coś iskrzyło w naszej relacji czytelnik – twórca.

I nagle ów ozdobny ścieg zaczął przechodzić coś, czemu bliżej do fastrygi niż pięknego spojenia materiału. To był ten moment, w którym Miuosh zaczął rozprawiać o współczesnym świecie. Raził mnie jego brak tolerancji wobec tych, którzy interesują się czymś innym, żyją inaczej, mają inne priorytety. Najnormalniej w świecie wkurzał mnie fakt, że mówił to z perspektywy człowieka, który nie musi martwić się o jutro i o nic zabiegać. I choć uważam, że ma prawo do swoich poglądów, to jednocześnie odniosłam wrażenie, że odmawia tego prawa innym.

W tylu rzeczach jesteśmy do siebie podobni, w ilu się różnimy – najważniejszy jest wzajemny szacunek. I przyznaję, że choć nie zgadzam się z niektórymi poglądami Boryckiego, to uważam, że naprawdę warto przeczytać „Wszystkie ulice bogów”. Na uwagę zasługuje również wydanie, które naprawdę przykuwa wzrok i stanowi doskonałe dopełnienie historii chłopaka ze Śląska. Myślę, że to obowiązkowa lektura zarówno dla jego fanów, jak i tych, którzy lubują się w śląskich klimatach.

Może Ci się również spodobać: