Recenzje

„Lato z Homerem”
Sylvain Tesson

przez

Fakt z mojej przeszłości: studiowałam filologię klasyczną. I już samo to może być odpowiedzią na pytanie, dlaczego w ogóle zdecydowałam się sięgnąć po „Lato z Homerem” Sylvaina Tessona. Tak naprawdę argumentów jest znacznie więcej, ale przyznam, że chciałam na moment wrócić do czasów, gdy „Iliada” i „Odyseja” były dla mnie niczym Biblia dla chrześcijanina. Studiowałam te dzieła wzdłuż i wszerz, dopatrując się różnych szczegółów, podtekstów, znaczeń. Wykuwałam na blachę fragmenty, by recytować je z odpowiednią dozą emocji. Byłam trochę Tessonem, tyle że w spódnicy i z zerową wiedzą oraz mniejszym zacięciem.

Podczas lektury „Lata z Homerem” nie dawała mi spokoju myśl, że studiowanie książki w towarzystwie całego arsenału innych woluminów wcale nie należy do łatwych. A przecież literatura powinna nas rozluźniać, bawić, cieszyć. Powinna dawać nadzieję, ukojenie, zapomnienie. Na co nam książki na miarę podręczników? Na co pisarze, poeci, po prostu twórcy, którzy zamiast tworzyć emocjonujące historie popadają w skrajność przejawiającą się w imperatywie szerzenia kaganka oświaty, edukowania, przybliżania czytelnikom faktów często zapomnianych i wydawałoby się całkowicie niepotrzebnych? Po co? Przecież, jeśli będę chciała studiować, zapiszę się na odpowiednie zajęcia.

Można przyjąć taki tok myślenia i ulegać tylko tym prostym treściom. Rozumiem to, bo i mnie przyciągają. Przecież nie trzeba mieć dyplomu, by być erudytą. Jednak zdecydowanie, by nim być, nie można być ignorantem. Dlatego czasami sięgam po to, co trudne, coraz częściej zderzając się z książkami, które zmieniają moją perspektywę. Tak też było z „Latem z Homerem”.

Sylvain Tesson, sięgając do Homera, szuka analogii między starożytnością a współczesnością i  odnajduje w bohaterach „Iliady” i „Odysei” nas samych. To, co bije z kart tej swoistej rozprawy na temat wielkości wspomnianych dzieł, to upór, z którym autor udowadnia, że starożytne teksty są aktualne, a czytanie ich jest jak czytanie gazety.

„Otworzyć „Iliadę” i „Odyseję” to tak, jakby zajrzeć do gazety. Ten napisany raz na zawsze dziennik świata jest dowodem, że nic się nie zmienia pod słońcem Zeusa; człowiek – to wspaniałe i beznadziejne zwierzę, jaśniejące blaskiem i pełne niedoskonałości – jest zawsze taki sam”.

Myślę sobie, że gdyby te dwa eposy były omawiane w szkołach czy na uczelniach z takim zapałem, jaki charakteryzuje Tessona, to każdy z nas zachwycałby się heksametrem i homeryckimi porównaniami, a męstwo bohaterów nie byłoby sprowadzane do szkolnej rozprawki, lecz stałoby się ideą, punktem na naszej życiowej mapie, do którego należy dążyć. W moim odczuciu „Lato z Homerem” jest doskonałym opracowaniem wielkich dzieł, a jednocześnie udaną próbą przybliżenia ludziom ich wartości. Warto się przed nimi jeszcze raz pokłonić i spróbować zobaczyć w nich coś więcej niż tylko lekturę obowiązkową.

 

Może Ci się również spodobać: