Rzadko zdarza mi się czytać książkę z niepokojem. Z delikatnym drżeniem, dreszczem przechodzącym ciało, ubóstwiającym okolice karku, na którym zawsze zatrzymuje się dłużej, jakby z niewiadomych dla mnie powodów ktoś chciał opleść ręce wokół mojej szyi i zacisnąć. Z rezonującą w głowie myślą, że za chwilę coś się wydarzy i już nic nie będzie takie jak kiedyś. Z punktu widzenia czytelnika to chyba najlepsze, co może się wydarzyć – pełna synchronizacja między fabułą a odbiorcą. Nie każdemu pisarzowi to się udaje. Bartoszowi Szczygielskiemu wyszło to znakomicie.
Od dłuższego czasu czułam się jak ignorantka, ponieważ nigdy nie przeczytałam cyklu z Gabrielem Bysiem w roli głównej. Wszechobecne ochy i achy zachęcały, ale zawsze było coś innego do przeczytania – bo na już, bo na teraz, bo na za chwilę. Przyznam, że informacja o tworzeniu przez autora czegoś nowego, niepowiązanego z poprzednimi książkami, bardzo mnie ucieszyła. Mogłam spokojnie wrzucić „Krok trzeci” na listę „na już” i poznać warsztat Szczygielskiego, którym zachwyca się tak wielu czytelników. Założenie było jedno: jeśli najnowsza książka będzie dobra, zrobię miejsce na poprzednie. I co?
Szczygielski nie stworzył historii typowej, prostej i dosłownej. Właściwie zrobił odwrotnie. Wciskając się w lubiany i promowany gatunek, udowodnił, że w ramach konwencji można pokazać więcej, można temat potraktować głębiej i całkowicie zdezorientować czytelnika, doprowadzając go niemalże do omamów. Przyznaję, że momentami wydawało mi się, że to, co dzieje się z główną bohaterką, jest tak nieprawdopodobne jak to, że jutro znajdę w sklepie półki pełne żeli antybakteryjnych. Ale autor zmusił mnie do myślenia, czego efektem było uderzenie się w pierś. Bo czy ja mam pojęcie o tym, co dzieje się z chorym człowiekiem? Czy mam wystarczającą wiedzę, by to oceniać? Nie mam.
Szczygielski przeprowadza literacką wiwisekcję psychiki swojej bohaterki z taką precyzją, jakby w życiu nie zajmował się niczym innym. Ubierając wszystko w słowa, wykazuje się sprytem i literackim wyczuciem. Nie bombarduje czytelnika akcją. Umiejętnie, krok po kroku wpędza go w ślepy zaułek, wywołując zamęt i niepokój. I wyobrażam sobie, jak łatwo można byłoby wyłożyć się na tego typu fabule. Już widzę punktowanie za brak dokładności, nieprzemyślane fragmenty, niespinające się wydarzenia. Oczami wyobraźni widzę jak sama to robię. Ale nie w tym przypadku. Bo Szczygielski napisał naprawdę bardzo dobry thriller. Skomplikowany, nieoczywisty, oryginalny.
Na pytanie: „I co?” odpowiadam: „I już przygotowałam miejsce”. Mam nadzieję, że i Wy to zrobicie. Jeśli jeszcze nie znacie twórczości tego pisarza, to „Krok trzeci” jest doskonałym powodem, aby ją poznać. Myślę, że to jeden z lepiej dopracowanych thrillerów, jakie przyszło mi czytać.