Komu nie zdarzyło się kłamać? Kto nie ściemniał w obronie siebie, bliskich czy choćby po to, by wypaść lepiej, ubarwić ponurą rzeczywistość, dostarczyć radości odbiorcom? Gdy ktoś mówi „nigdy nie kłamię”, odpowiadam „nigdy w to nie uwierzę”. Kłamstwo to nie tylko to, co powoduje spektakularne skutki. To nasza codzienność, drobne oszustwa zwane eufemistycznie niedopowiedzeniami. Oczywiście można się dopatrywać różnic, ale jednak finał polega na tym samym: nie mówimy prawdy. Powszechnie. Przy czym jedni robią to ciągle, a innym tylko się przydarza. Jedni robią to z wielką pompą, a inni skromnie, tylko na swoje prywatne codzienne potrzeby.
„Prawda. Krótka historia wciskania kitu” Toma Phillipsa miała w założeniu przedstawić mi historię kłamstwa i pokazać, jak na oszustwach budowano (i wciąż się buduje) rzeczywistość, w której funkcjonujemy i która tworzy nasz świat. Miałam dostać na tacy kłamstwa najwyższego kalibru, kształtujących dzieje ludzkości. Oczekiwałam, że zatrzęsie się ziemia, poleci tynk, wióry czy co tam kto woli. Czy tak się stało? Nie. Phillips rzeczywiście zabrał mnie w podróż po meandrach oszustw, jednak odbyło się to w niezwykle mało spektakularny sposób, a więc zupełnie niezgodny z moimi oczekiwaniami. Sądziłam, że przeczytam podaną lekko, może nawet z poczuciem humoru opowieść o wyjątkowych przypadkach wciskania ludziom kitu, a finalnie nic w tej lekturze mnie nie zaskoczyło. Szczerze mówiąc, tak książka wydała mi się nijaka, bez odpowiedniego tąpnięcia, którego można było się spodziewać po autorze.
Phillips najwięcej chyba czasu poświęca tematowi kitu, który wciskają dziennikarze. Opisuje różnego rodzaju „aferki” z ich udziałem, demaskując oszustwa, których dopuszczali się w imię zwiększających się nakładów. Ale czy to rzeczywiście jest wielkie odkrycie? Myślę, że dzisiaj ludzie orientują się, czym jest fake news i poza niewielką grupą osób ze szczególnych środowisk nie wierzą we wszystko, co podają media (umówmy się, że osoby, o których pisze w ramach wyjątków, nigdy nie sięgną po książkę Phillipsa, więc marne szanse, że wywrze ona na kimś naprawdę duże wrażenie). Szukając pozytywów, przyznaję, że zaprezentowane przez autora historie są podane w dość przyjemny sposób, bez mądrzenia się, stosowania skomplikowanej terminologii i nadęcia z powodu bycia specjalistą w danej dziedzinie. To się chwali, bo coraz rzadziej można spotkać takie podejście do sprawy. Mimo wszystko to zdecydowanie za mało, by uznać książkę „Prawda. Krótka historia wciskania kitu” za szczególnie interesującą.