Czy wszystko można usprawiedliwić? Czy człowiek, którego spotkała tragedia, ma prawo do odwetu? Mogłoby się wydawać, że na te pytania trudno odpowiedzieć, ale po mojej głowie krąży tylko jedno: nie. Bo co by było, gdyby zemsta stała się celem każdego człowieka? Nie musimy spoglądać w przeszłość, by zauważyć, że syndrom wiecznego rewanżyzmu nie prowadzi do niczego dobrego. Wystarczy włączyć telewizor.
Szlomo Morel (znany jako Salomon Morel) podkreślał wielokrotnie, że jako komendant obozu pracy w Świętochłowicach Zgodzie kierował się pragnieniem zemsty za to, że naziści zabili jego rodzinę. Charakterystykę i życiorys tego mężczyzny przedstawia nam Anna Malinowska w swoim reportażu „Komendant. Życie Salomona Morela”. Autorka nie daje jasnej informacji, czy rzeczywiście było tak, jak twierdził Szlomo. W swojej książce skupiła uwagę na tym, by pokazać (anty)bohatera w sposób obiektywny, podpierając się zeznaniami i opiniami świadków, jego przyjaciół i wrogów. Dzięki temu dostajemy dokładny obraz człowieka, który dla jednych na zawsze został katem, a dla innych najlepszym przyjacielem. To niesamowite, jak różnie przedstawiany był Morel. Abstrahując od opinii przytaczanych przez autorkę, nie da się ukryć, że pod jego rządami – w Świętochłowicach, Jaworznie, Katowicach – ginęli ludzie. I niezależnie od tego, czy będziemy tłumaczyć jego postępowanie tym, że był elementem większej machiny, czy też uznamy go za mordercę, jedno jest pewne: obozy i więzienia, którymi zarządzał, nie był sanatoriami, a ludzie, którzy tam trafiali, nie byli kuracjuszami, choć on wielokrotnie zapewniał, że dbał o nich jak mógł. Z zeznań byłych więźniów wyłania się obraz bezdusznego człowieka, dla którego pastwienie się nad ofiarami było przyjemnością.
Obawiałam się tego reportażu ze względu na większy ładunek emocjonalny, którym obdarzam książki związane z miejscem, w którym żyję. To chyba nic nienaturalnego. Trudno byłoby opisać życiorys Morela bez brutalnych scen, a jednak Malinowskiej udało się uniknąć epatowania okrucieństwem. To nie melodramat, a rasowy reportaż ukazujący dramat więzionych i poniewieranych ludzi. Niezależnie, czy byli/są Niemcami czy Polakami – przede wszystkim byli/są ludźmi i o tym zapomniano w czasach, gdy funkcjonowały takie miejsca jak na przykład obóz w Świętochłowicach.
„Komendant…” to historia człowieka, który umknął wymiarowi sprawiedliwości. Pytanie, czy sprawiedliwość nie dopadła go tak czy inaczej – w końcu musiał ciągle uciekać od prawdy o sobie i swojej przeszłości. Niewiarygodne wydaje się to, że na podstawie faktów odmówiono jego ekstradycji. Zaskakujące są dobre opinie na jego temat wygłaszane przez mieszkańców Garbowa, w którym się urodził. Ale najbardziej niewiarygodny wciąż dla mnie pozostaje fakt, że to ludzie ludziom zgotowali taki los.