Recenzje

„Zagubieni w Neapolu”
Heddi Goodrich

przez

Chyba pierwszy raz nie jestem przekonana, czy to dobrze, że piszę recenzję. Jednak obowiązkowość, którą narzuciłam sobie w kwestii tekstów dotyczących przeczytanych przeze mnie książek, oraz wymuszona, ale jednocześnie kojąca moje sumienie systematyczność, nie pozwalają czekać, choć może powinnam. Bycie recenzentką jest dla mnie swego rodzaju obciążeniem. Nie zrozumcie mnie źle, nie robię tego wbrew sobie. Po prostu czuję na swoich barkach odpowiedzialność – zarówno za tych, którzy przeczytają ten tekst, jak i za autorkę książki, którą oceniam. Jestem rozdarta wewnętrznie, bowiem będę pisała o powieści, której nie doczytałam. Nie dlatego, że trafiłam na złą lekturę. Po prostu trafiłam na nią w złym momencie.

„Zagubieni w Neapolu” Heddi Goodrich to swoisty pamiętnik, forma wspomnień z czasów studenckich – prawdziwie szalonych, pełnych ludzi, wyzwań i marzeń. Świat, w którym żyje bohaterka, jest cudownie bezpardonowy, można rzec, że beztroski, obudowany wszystkim tym, z czym kojarzy się życie studenckie – wolnością, brakiem ograniczeń i niesamowitymi możliwościami. Wszystko do czasu, gdy spotyka Piedro, który staje się powodem i celem, przyczyną i skutkiem. W  mężczyźnie tkwi coś, co wzbudza niepokój. Im dłużej z nim przebywamy, tym więcej nabieramy wątpliwości, choć trudno jasno określić, o co tak naprawdę chodzi, bowiem Heddi jest z nim szczęśliwa, a on sam sprawia wrażenie oddanego.

Na szczególną uwagę zasługuje bohater drugiego planu, którym jest Neapol. Czytając o tym mieście, spoglądałam na wyszukane w Internecie widokówki i… nijak nie potrafiłam znaleźć wspólnoty między tym, co widziałam na ekranie komputera a tym, co zostało wymalowane przez moją wyobraźnię na podstawie słów pisarki. Neapol Goodrich nie poddał się Photoshopowi – jest brudny, zaniedbany i średnio przyjazny, jednak na bohaterów działa jak magnes, a czytelnika wciąga w zanieczyszczone zaułki.

Autorka nie poddała się modzie na pisanie powieści naznaczonej czymś na kształt klasycznego romansu, choć ta książka jest tak naprawdę historią miłosną. Mamy tutaj piękną i spokojną narrację, która przenosi czytelnika na środek morza i pozwala mu spokojnie dryfować. Opowieść Heddi wprawia w trochę melancholijny nastrój, bo taka jest ta historia. I może właśnie dlatego musiałam przerwać czytanie niewiele przed końcem. Mój nastrój nie pozwalał na taką lekturę. „Zagubieni w Neapolu” to powieść o dorastaniu, dokonywaniu wyborów, mierzeniu się ze stereotypami, a przede wszystkim o różnicach w podejściu do życia, postrzeganiu tego, co najważniejsze. W danym momencie była dla mnie zbyt melancholijna. Być może zabrzmi to paradoksalnie, ale wydaje mi się, że dla wielu może to być istotnym powodem, dla którego warto przeczytać tę książkę.

Może Ci się również spodobać: