Recenzje

„Uśmiech Angeliki”
Andrea Camilleri

przez

Jedną z większych przyjemności w moim życiu jest jedzenie. Cóż poradzę? Uwielbiam smakować, wąchać i podziwiać różne sposoby podawania tego samego dania. Lubię poznawać świat wszystkimi zmysłami, dlatego książki, które karmią mnie nie tylko dialogami, ale również opisami potraw, niezależnie od wszystkiego łapią dodatkowe punkty. A jeśli ich akcja dzieje się w miejscu, które zawsze chciałam zwiedzić, to nie opieram się lekturze. I właśnie to stanowi podstawowy powód, dla którego sięgnęłam po „Uśmiech Angeliki” Camilleriego. Kolejnym był fakt, że wielu czytelników zachwyca się przygodami głównego bohatera, komisarza Montalbano. Ostatnim była ciekawość i chęć sięgnięcia po nieco lżejszą literaturę. Lżejszą, ale nie nudną. Biorąc pod uwagę powyższe – trafiłam doskonale.

Niewątpliwie moja recenzja będzie uboższa od tych napisanych przez fanów Montalbano. Nie mam możliwości porównania „Uśmiechu Angeliki” do wcześniejszych książek autora. Pewnie byłoby mi łatwiej ocenić tę powieść, gdybym mogła odnieść się do poprzednich, ale z nie do końca znanych powodów odmawiałam sobie przyjemności obcowania z dość zabawnym komisarzem. Widzicie, ja nawet nie wiem, czy on zawsze taki jest, czy tylko tym razem zostały mu przypisane takie, a nie inne cechy. Nie wiem nic poza tym, że główny bohater cyklu objawił mi się jako niezwykle ciekawy gość – bystry, kochliwy i oczytany. W dodatku ironiczny i zabawny (co w moich oczach dodaje mu uroku). Nie bez znaczenia są postaci drugoplanowe – szczególnie koledzy z komisariatu – które wcale nie stanowią przypadkowych figur służących do wypełnienia przestrzeni. One nadają powieści smaku, a całej fabule lekkości.

Nie mam wątpliwości, że poszukiwacze kryminału z tryskającą na wszystkie strony krwią, uciekającymi złoczyńcami oraz niezwykle ambitną fabułą wymagającą rozhulania umysłu do najwyższych obrotów, zawiodą się „Uśmiechem Angeliki”. To nie ten rodzaj zagadki, nie ta forma przekazu i kompletnie nie ci bohaterowie. Camilleri konstruuje fabułę w taki sposób, aby przede wszystkim bawić czytelnika. Nie ma na celu zwodzić go, budować napięcia charakterystycznego dla większości kryminałów, próbować wymyślać najbardziej poplątane wątki. Montalbano nie jest mistrzem świata, nieśmiertelnym łowcą, idealnym mężczyzną. To żaden Bruce Lee czy MacGyver. To mądry facet, który jest tylko człowiekiem. To, co szczególnie w nim lubię, to fakt, że nie jest kolejnym zapijaczonym, uciekającym od swojego życia prywatnego, pełnym nienawiści do wszystkich wokół śledczym, któremu należy współczuć. Jest zwykłym facetem, którym targają namiętności, któremu robi się słabo, gdy uśmiecha się do niego piękna kobieta, który popełnia błędy, ale nie robi z nich końca świata (co najwyżej pójdzie do ulubionej restauracji i zamówi ulubione dania – jak ja to rozumiem!).

„Uśmiech Angeliki” to lektura dla tych, którzy chcieliby jeszcze uszczknąć trochę wakacji i urlopowego klimatu. Piękna Sycylia, włoskie klimaty, męskie dylematy okraszone naprawdę niezłym humorem – tego można spodziewać się po najnowszej książce autora. To po prostu dobra rozrywka, bez napinania mózgu i pompowania akcji. Zwięzła, konkretna i ciekawa. Polecam.

Może Ci się również spodobać: