Recenzje

„Córka nazisty”
Max Czornyj

przez

Podobno teraz każda książka, która na pierwszym planie stawia wojnę, jest gwarantowanym sukcesem. Podobno niewiele trzeba, wystarczy trochę researchu, dużo emocji i przekonanie, że potrafi się świetnie pisać. Słyszałam już mnóstwo opinii na temat tego, jak książki z Auschwitz w tytule robiły furorę tylko dlatego, że sugerowały odkrywanie największych tajemnic obozu Birkenau, choć wydawałoby się, że już wszystko wiemy. Wśród tych książek były perełki, które zostaną w mojej głowie na zawsze. Zresztą nigdy jakoś specjalnie nie bolały mnie te wszystkie tytuły – marketing musi przynosić efekty i nie do końca rozumiem, co w tym takiego dziwnego. A czytelnik i tak przeczyta to, co będzie chciał. Jednak przyznaję, że „Córki nazisty” Maxa Czornyja nie zamierzałam czytać. A jednak pewnego dnia włączyłam czytnik i stwierdziłam, że sprawdzę, jak autor odnalazł się w takiej tematyce. Powiedziałam sobie „przeczytam tylko kilkanaście stron, aby nabrać pewności, że to nie dla mnie”. Bardzo szybko okazało się, że nie będę mogła tego zrobić.

Niewątpliwie „Córka nazisty” w żaden sposób nie jest książką historyczną. Nie dopatruję się w niej również głębokiego researchu i próby udowodnienia, jak wielką wiedzę posiada autor, choć przyznaję, tego spodziewałam się po Czornyju. Ta niezwykle zaskakująca historia to emocjonalna podróż w głąb ludzkiej psychiki i problemu radzenia sobie z traumą z dzieciństwa. I choć oczywiście wszystko brzmi trochę sztampowo, to historia Grety na pewno taka nie jest, choć mogłaby być, gdyby nie zwrot akcji, który zaserwował pisarz w pewnym momencie.

„Córka nazisty” jest jak cebula. Wiadomo, że zapiecze w oczy, ale dopóki nie obierze się jej ze skóry, to nie wiadomo, z jaką intensywnością na nas zadziała. Przy czym po zerwaniu jednej warstwy okazuje się, że trzeba zerwać kolejną. I tak zagłębiamy się w opowieść chorej na Alzheimera kobiety, która żyje wybranymi wspomnieniami ułożonymi według tylko sobie znanego schematu. Próba przywrócenia rodzinie matki i żony staje się ogromnym wyzwaniem, a jednocześnie ryzykiem, które może na zawsze wrzucić kobietę w otchłań stworzonego przez nią świata.

Przyznam, że Max Czornyj bardzo mnie zaskoczył. Złożenie w całość bardzo skomplikowanych relacji, nadanie im odpowiedniego wydźwięku, naładowanie fabuły emocjami, które nie układają się w błyszczącą targową tandetę, spowodowało, że przeczytałam jego najnowszą powieść z naprawdę dużym zainteresowaniem. Bo chociaż to nie jest literatura z wysokiej półki i nie stanowi bazy wiedzy na temat wojny, to jest bardzo ciekawie przedstawionym studium przypadku. Nie wiem, jak z psychologicznego punktu widzenia wygląda kwestia przechodzenia tego typu traumy. Wiem jedynie, jak wygląda życie z człowiekiem chorym na Alzheimera. Jednak to nie jest tutaj najważniejsze. „Córkę nazisty” po prostu bardzo dobrze się czyta, a dla wielu czytelników właśnie to jest wyznacznikiem dobrej lektury.

Może Ci się również spodobać: