Zawsze wydawało mi się, że sporo wiem o naturze kobiety. Nie tylko jako kobieta, ale również jako obserwatorka życia. Nadia Szagdaj swoją nową książką „Likwidacja” pokazała, że wiem niewiele, a moja wyobraźnia w porównaniu z jej wyobraźnią wydaje się dopiero kiełkować.
Kiedy Monika pomaga Kai dojść do pobliskiego klubu, nikt nie spodziewa się, co wydarzy się dalej. Można byłoby uznać to za dość sztampowe stwierdzenie, ale w przypadku wspomnianej książki rzeczywiście wszystko, co dzieje się później, wymyka się wyobraźni. Nie od dziś wiadomo, że przypadkowe znajomości niosą ze sobą sporą niewiadomą, jednak u Szagdaj takie przypadki składają się na niewyobrażalnie wciągającą lekturę i powodują całą serię wydarzeń wywołujących u czytelnika wrażenia podobne do tych, które towarzyszą początkującemu narciarzowi podczas zjazdu ze stoku o dużym nachyleniu – nigdy nie wiadomo, jak to się skończy, choć każdy ma nadzieję, że dobrze. Autorka „Likwidacji” nie po raz pierwszy pokazuje, że czytelnik może w głowie układać ciąg dalszy, ale to zawsze minie się z jej pomysłem na fabułę.
O czym jest „Likwidacja”? W pierwszym momencie można byłoby stwierdzić, że o przyjaźni, oddaniu, kobiecej lojalności. Jednak wszystko to pozory, choć Szagdaj wcale nie stara się utrzymywać ich zbyt długo. Zaczynając historię od klasycznego wątku nieudanej randki z poznanym przez Internet mężczyzną, uspokaja trochę naszą czujność, wywołując przekonanie, że nie zdarzy się tu nic, czego byśmy nie przewidzieli. Powoli odsłania przed nami coraz więcej prawd na temat głównej bohaterki, pozwalając jej wprowadzać czytelnika w swoisty stan hipnozy, z którego trudno nam się wydostać. Miałam wrażenie, że poddałam się jej tak, jak poddawały się inne kobiety, choć ja – w przeciwieństwie do nich – od niemal początku mogłam zobaczyć, do czego jest zdolna.
Przyznam, że czytając tę książkę kilka miesięcy temu, myślałam o czytelnikach, którzy będą czytać ją za jakiś czas. Wyobrażałam sobie ich emocje, poziom oburzenia, może nawet bunt przeciwko czasami nieco brutalnym scenom, dla niektórych pewnie lekko perwersyjnym, w których to kobieta wiedzie prym, a mężczyźni stają się tylko narzędziem i dodatkiem. Zastanawiałam się, jak wiele osób może to rozdrażnić, komu się spodoba i kto przyzna się do tego. Bowiem prawda jest taka, że bohaterki thrillerów Nadii Szagdaj to bardzo silne i zdecydowane kobiety, które wiedzą czego chcą i wiedzą, jak to osiągnąć. Ze słabością zdecydowanie nie jest im po drodze. Pisarka dowiodła tego w „To nie jest amerykański film” i robi to w „Likwidacji”. I choć niektóre sceny mogą wydawać się nieco nieprawdopodobne, to ja pozostaje pod wrażeniem autorki i stwierdzam: no i co z tego, to przecież książka. Fani gatunku na pewno będą bardzo usatysfakcjonowani.