Prawda jest taka, że dotychczas o Bukowskim jedynie słyszałam. Jedni powiedzą, że ignorantka ze mnie, innych to nie zdziwi, bo tak jak ja nigdy nie poznali twórczości tego autora. Podobnie jedni zachwycają się jego poezją i prozą, a inni z przerażeniem rzucają jego książki w kąt, uznając go za degenerata i człowieka z marginesu społecznego, z którym za nic w świecie nie chcą mieć nic wspólnego. Jednych Bukowski przekonuje swoją autentycznością, innych odraża. Więc jak mogłabym nie chcieć poznać człowieka, który wzbudza tak skrajne emocje? Jak mogłabym przejść obojętnie? Czy wspaniałe może być tylko to, co ugłaskane i powszechnie akceptowane?
„O piciu” to mikstura wybuchowa, w której proza i poezja przenikają się, a nad wszystkim roztacza się smród zapijaczonego człowieka. Ów smród towarzyszy nam na każdej stronie i choć mamy ochotę zamknąć książkę i uwolnić się od odoru, to jednak coś nas powstrzymuje. A przynajmniej ze mną tak było. Bukowski jest do bólu szczery, bezkompromisowy i wydawałoby się totalnie prosty w swoich oczekiwaniach od życia oraz w odnajdywaniu w nim swojego miejsca. Nie dba o nic. Swoją relację z twórczością tworzy na własnych warunkach. Czytając o nim i poznając teksty zawarte w „O piciu”, zastanawiałam się, kogo ten człowiek tak bulwersuje? Czy wokół twórców literatury zawsze musi unosić się łuna wyjątkowości? Czy zawsze muszą świecić niebiańskim blaskiem?
Wydaje mi się, że trzeba oddzielić „O piciu” od samego Bukowskiego. Jeśli bowiem wziąć pod uwagę teksty zawarte w zbiorze, to w żaden sposób do mnie nie przemówiły. Poezja, którą tworzył, jest całkowicie poza moją percepcją. Nie czuję jej, nie potrafię dotknąć zmysłami, nie przemawia do mnie w ani jednym wersie. Fragmenty tekstów stały się dla mnie bardziej studium przypadku niż powodem, dla którego chętnie zagłębiłabym się w twórczość Bukowskiego. Chcę przez to powiedzieć, że jego podejście do picia (żeby nie napisać chlania, bo tu nie chodziło jedynie o smakowanie alkoholu) jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia i kompletnie mi odległe. Samymi tekstami również nie jestem zachwycona i odcinam się od nich, bo nie do końca je rozumiem. Jednak jest w tym wszystkim coś, co mnie urzeka.
Urzeka mnie sam Charles Bukowski. Jako człowiek, nie jako pisarz.
Dzisiaj trudno o brutalną szczerość, szczególnie wobec siebie samego. Mało kto potrafi patrzeć w lustro i widzieć w nim prawdę. Nie usprawiedliwiać się, nie krygować, nie wybielać. Bukowski w sposób rozbrajający pisze o swoich wyborach, motywacjach i nałogach. Ale to, co wyziera z tej książki, to przeświadczenie, że autor żył jak chciał. Kto teraz tak potrafi? Kto potrafi żyć tak, by nie udawać?