Recenzje

„Mocna więź”
Magdalena Majcher

przez

Książek, których głównym wątkiem jest utrata dziecka, nie sposób zliczyć. Mamy różne tragedie – od chorób do śmierci. Dopóki jednak mamy do czynienia z wymyśloną fabułą, dopóty można pozwolić sobie na ocenę i polemikę. Jednak gdy w grę wchodzi prawdziwa historia, w dodatku opowiedziana przez świadka, trochę trudno o obiektywizm. Dojrzenie słabszych elementów staje się przekleństwem i momentem, w którym pojawia się we mnie pewnego rodzaju ostrzegawczy sygnał. Wibruje gdzieś w środku i powoduje wahanie, którego nie powinno być. Bo czy to wypada? Czy można? Czy mam śmiałość?

Takie wątpliwości pojawiły się jeszcze przed lekturą „Mocnej więzi” Magdaleny Majcher. Z jednej strony czytam książki dla siebie, ale z drugiej – finałem zawsze jest ocena. Nie zatrzymuję jej dla siebie. Puszczam ją w świat, dzielę się z innymi, czasem może wpływam na decyzję innych. Trzymając w rękach egzemplarz najnowszej książki Magdy Majcher, zastanawiałam się, czy będę potrafiła mądrze ocenić tę książkę. Głównie dlatego, że opisane w niej wydarzenia były kiedyś obiektem mojego zainteresowania.

Od początku zdawałam sobie sprawę, że autorka podjęła się dosyć trudnego zadania – zdecydowała się opisać medialną historię, która prawie dekadę temu przykuła uwagę wielu ludzi. Tajemniczym zaginięciem Anny Garskiej, 29-letniej córki, matki, żony i siostry żyło naprawę wiele osób. Ciała młodej kobiety nie odnaleziono do dzisiaj, a poszlakowy proces zabójcy po kilku latach doprowadził go do więzienia i skazania finalnie na 25 lat pozbawienia wolności.

Magdalena Majcher opowiada tę historię oczami pani Michaliny Kaczyńskiej, matki Ani. Poruszając się po dwóch płaszczyznach czasowych, z jednej strony stara się przedstawić czytelnikowi Anię, przybliżyć nam jej charakter, emocje, sposób widzenia świata, a z drugiej zdaje relację z tego, co działo się w życiu jej najbliższych od 7 lipca 2012 roku, czyli od dnia zaginięcia.

Trzeba przyznać, że czytanie „Mocnej więzi” z perspektywy wiedzy o tym, kto zabił i jakie były jego motywacje, sporo czytelnikowi ułatwia. Z takiego punktu widzi się i rozumie więcej. Zupełnie inaczej odczuje książkę ktoś, kto nie zna tej historii z mediów, a inaczej ktoś taki jak ja – śledzący sprawę. Niezależnie od tego, co w niej dostrzeżemy i co stanie się dla nas kluczowe, należy przyznać, że ta powieść po prostu Magdalenie Majcher się udała. Mój dylemat polega na tym, że nie potrafię stwierdzić, czy to efekt nośnej i interesującej historii, czy też faktyczna umiejętność pisania powieści innych niż dotychczas.

Nie mam bogatego doświadczenia, jeśli chodzi o twórczość pisarki. Mówiąc wprost, w całości przeczytałam dotychczas jedynie „W cieniu tamtych dni”, kilka innych książek podczytywałam fragmentami i niekoniecznie miałam ochotę na więcej.  W przypadku „Mocnej więzi” było inaczej. Wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę. Prawda jest taka, że każdy mógł podjąć się opisania tej sprawy. Magda Majcher to zrobiła i uważam, że poradziła sobie całkiem nieźle. Z mojej perspektywy jest to zdecydowanie lepszy kierunek, w którym autorka mogłaby rozwinąć skrzydła, a tym samym odejść od trochę „szkolnego” stylu pisania, który powoduje, że układane przez nią dialogi są dla mnie nieco drewniane, kanciaste i infantylne. W „Mocnej więzi” też takowe się pojawiły, ale wydaje mi się, że było ich zdecydowanie mniej. Dlatego też w takiej wersji chętnie jeszcze przeczytam to, co wyjdzie spod pióra pisarki.

Może Ci się również spodobać: