Recenzje

„Trzynasta opowieść”
Diane Setterfield

przez

Być znaną pisarką. Mieć wielką bibliotekę, w której książki ułożone są na wysokich regałach obsługiwanych z poziomu drabiny. Przez ogromne okna obserwować piękny ogród, w którym ogrodnik obdarza miłością kwiaty i drzewa. Marzenie. Jednak życie uczy, że pod powłoką szczęścia, wyjątkowości, tego, co wzbudza w nas często zazdrość, kryją się tajemnice, które trudno objąć rozumem. I tak właśnie dzieje się w przypadku Vidy Winter – autorki bestsellerów, tajemniczej i bawiącej się swoją sławą kobiety, która pewnego dnia postanawia wyjawić komuś prawdę o sobie, swoim życiu i swoich bliskich.

Wznowiona przez Wydawnictwo Albatros „Trzynasta opowieść” Diane Setterfield była dla mnie lekturą obowiązkową. Po przepięknej i magicznej „Była sobie rzeka” wiedziałam, że wszystko, co wyjdzie spod pióra tej pisarki, musi zostać przeczytane. Tymczasem podczas lektury „Trzynastej opowieści” przeżywałam wzloty i upadki oddanego czytelnika. Zaczynałam pełna emocji, spodziewając się genialnej książki, zachwycałam się kolejnymi rozdziałami, zachęcając wszystkich wokół do lektury, po czym dotarłam do momentu, w którym byłam tak zmęczona tą historią, że chciałam ją odłożyć. Ktoś powiedział, że trzeba do niej dorosnąć. Nie wiem. Nie jestem przekonana, czy poziom dorosłości mierzy się poczuciem, że wszystko jest przeładowane, a abstrakcja osiąga poziom, który nie spina się z moim zrozumieniem. Mam przecież prawo być dorosła, a mimo wszystko nie rozumieć. I tutaj w pewnym momencie tak właśnie było. Zaczęłam tracić wątki, nie nadążałam za tym, co serwowała mi Setterfield. Wszystkiego było dla mnie po prostu za dużo.

Jednak „Trzynasta opowieść” ma swoją magię. Nie tylko tę ujętą w fabule. Ma w sobie coś nieuchwytnego, jakąś aurę, która oplata czytelnika i sprawia, że dzieją się z nim przedziwne rzeczy. W momencie, gdy chciałam powiedzieć „dość”, naprawdę poczułam, że muszę dokończyć tę powieść, bo tylko wtedy wszystko się ułoży. Już kilka stron później wszystko zaczęło się klarować, każda wcześniej zbyt abstrakcyjna scena odzierana była ze swojej fantastyczności, tworząc realną historię, której odbiór z tej perspektywy zupełnie się zmieniał. To, co wydawało się przeładowane, zaczynało nabierać znaczenia. Każdy ulotny moment dostrzeżony kątem oka, każdy subtelny ruch firany, kapiący kran, każda litera czy dźwięk – wszystko nabrało innego wymiaru, a mój wzrok pędził przez kolejne rozdziały, chłonąc to wszystko na bezdechu.

„Trzynasta opowieść” stanowi tajemnicę, którą trudno objąć rozumem, ale której trzeba się poddać. Jest to ryzyko, bowiem – jak wspomniałam – w pewnym momencie można dojść do ściany, którą trudno jest przesunąć. To kwestia indywidualna – czy zdecydujemy się ją burzyć czy też nie. Ja mogę jedynie podpowiedzieć, że to tylko ścianka działowa, a nie wielka ściana nośna. Nie trzeba mieć pozwolenia na jej zburzenie, a sam akt robienia w niej dziur trwa dość krótko. Potem zostaje nam przestrzeń do tego, by wszystko znalazło swoje miejsce. By zrobić porządek i ogarnąć chaos, który wkradł się do „pomieszczenia”.

Może Ci się również spodobać: