Recenzje

“Ta, która odeszła”
Izabela M. Krasińska

przez

Potargałabym włosy. Wydrapała oczy i podpalała. Podtruwała również. Wymyśliłabym mnóstwo sposobów, by wymierzyć karę. Tak, trudno mi o hamulec, gdy odczuwam krzywdę. Najgorzej, gdy pośrednio odczuwają ją moje dzieci – wtedy mogłabym za najniższą krajową uprawiać zawód kata. I nawet nie oczekiwałabym wypłacania szkodliwego. A skoro krzywda wywołuje we mnie takie reakcje, możecie tylko się domyślać, jak bardzo przeżywałam „Tę, która odeszła” Izabeli M. Krasińskiej. Szarpało mną na wszystkie strony.

Już na wstępie muszę przyznać, że nie czytałam żadnej z poprzednich książek pisarki. W mojej głowie istniała jako autorka obyczajówek, o których czytałam całkiem dobre opinie, ale na które nigdy nie starczyło mi czasu. „Ta, która odeszła” to swoisty debiut, bowiem to nie jest gatunek, w którym dotychczas Izabela M. Krasińska zdobywała doświadczenie. Mogło być źle, a wyszło naprawdę dobrze.

Chyba w 2010 roku (a przynajmniej wtedy pojawiły się doniesienia) na Madagaskarze odkryto największą pajęczynę na świecie. Zgodnie z podanymi informacjami miała 25 metrów długości, a utkana została przez pająka, który podobno ma około 2 centymetry. Nie wiem, ile wzrostu ma Krasińska, ale pajęczyna, którą utkała wokół swoich bohaterów, spokojnie przekroczyła długość tej z Madagaskaru. Jest to ogromna i niebezpieczna pajęczyna kłamstw. A czytelnik wpada w nią co najmniej tak łatwo, jakby był niedowidzący i dodatkowo założył okulary przyciemniające – całym ciałem, bez jakiejkolwiek możliwości wyswobodzenia się.

Chyba każdy z bohaterów „Tej, która odeszła” nosi w sobie jakąś tajemnicę. Zanim pojawią się głosy, że to spojler, rozejrzyjcie się, zastanówcie. Przecież każdy z nas ma swoje sprawy. Oczywiście nie każda nasza przyjaciółka jest jak Eleonora, nie każdy mąż jest taki jak Maciej i nie każda żona jest jak Dominika. Również nie każdy przyjaciel jest jak Grzesiek i nie każde dziecko jest jak Zuzia. Krasińska kreśli obraz idealnej, sielskiej atmosfery, która przerywana jest najpierw wspomnieniami, a później teraźniejszością, która po prostu musi prowadzić albo do oczyszczenia atmosfery, albo do katastrofy. To, którą wersję wybrała autorka, musicie sprawdzić. Może w pewnym sensie wybiera obydwie? A może znajduje trzecie rozwiązanie?

„Ta, która odeszła” to powieść pełna niepokoju, napięcia i przeczuć. Wszystko dlatego, że to, co dzieje się w książce, spokojnie mogłoby wydarzyć się w realnym świecie. Oczywiście, że sporo tutaj zbiegów okoliczności, ale wiecie co? Tak naprawdę życie też jest ich pełne. Mnie się tutaj wszystko zgadzało. Może poza tytułem, który w mojej opinii niespecjalnie pasuje do tej historii. Ale nie to jest najważniejsze. Zdecydowanie Wasza uwaga powinna skupić się na atmosferze, którą zbudowała Krasińska – dusznej, niepokojącej, a nawet mrocznej (szczególnie, gdy na pierwszym planie pojawia się Lora). Bardzo polecam fanom gatunku oraz tym, którzy chcą poznać inne oblicze Izabeli M. Krasińskiej.

Może Ci się również spodobać: