Przyznaję się bez bicia, że wszelkim poradnikom zazwyczaj z góry mówiłam „nie”. Wychodziłam z założenia, że lektura ma mnie odprężać, wywoływać napływ kojącego uczucia rozlewającego się od stóp do głów. Nawet kryminały dawały mi taką przyjemność. Jednak ostatnio zauważam u siebie zmiany. Zaczynają mnie interesować inne kierunki, odmienne od dotychczasowych rejestry. I choć pozostaję wierna ulubionym autorom i autorkom, to nie wystarczy mi już tylko relaks. Potrzebuję uczyć się, poznawać nowe rzeczy, rozwijać. Chyba po prostu życiowo jestem w momencie, w którym chcę czuć, że nie spędzam czasu jedynie na szybkim składaniu liter i rozrywce, którą to za sobą niesie. Chcę więcej. Chcę dowiadywać się, dlaczego coś jest takie, a nie inne, jak robić coś lepiej oraz ile potrzebuję jeszcze wykonać pracy, by poczuć, że wyczerpałam temat.
Julia Fischer w swojej książce „Zakochany mózg i inne niezwykłe stany” skupia uwagę na tym, co dzieje się w naszym mózgu w konkretnych momentach naszego życia – na przykład, gdy jesteśmy w żałobie, gdy przepełnia nas smutek lub gdy jesteśmy zakochani. Pokazując biologiczne podstawy naszych reakcji, tłumaczy naszą codzienność i próbuje pokazać nam, że czasami to, co wydaje nam czymś strasznym, może tak naprawdę być czymś po prostu potrzebnym. Dla mnie ta książka stała się swego rodzaju bramą do zrozumienia tego, co zawsze wydawało mi się zbyt skomplikowane, żeby w ogóle chcieć to analizować. Czasem po prostu łatwiej jest przyjąć, że coś jest, i nie pytać dlaczego. Fischer na to nie pozwala – ona pyta i odpowiada, przekazując informacje w sposób niezwykle zrozumiały dla czytelnika.
Czasem wydaje nam się, że coś dzieje się, bo tak skonstruowany jest świat i wcale nie mamy ochoty rozdrabniać się i próbować znaleźć wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. Śmiem twierdzić, że do mnie potrzeba oswajania tego, co nieznane, przyszła wraz z wiekiem. Potrzebuję znaleźć wytłumaczenie takiego, a nie innego wychowania. Odczuwam silną potrzebę znalezienia drogi do tego, by radzić sobie ze wszystkim, co dotychczas wydawało mi się nie do opanowania. Co ciekawe, „Zakochany mózg…” wpłynął na mnie kojąco. Uspokoił. Przede wszystkim poczułam, że z pewnymi emocjami nie ma potrzeby walczyć – można sobie je lepiej wytłumaczyć. Pojęłam też, że są takie stany, z których można wyjść, o ile mamy pewną wiedzę, jak sobie z nimi poradzić.
„Zakochany mózg i inne niezwykłe stany” to kopalnia wiedzy o naszym mózgu, podana w sposób bardzo przystępny i dostosowany do czytelnika, któremu rozprawy naukowe niekoniecznie sprawiają przyjemność. Polecam szczególnie zainteresowanych tym, jak skonstruowany jest nasz mózg i za co odpowiadają poszczególne jego części. I uwierzcie, że tę wiedzę posiądziecie w bardzo przyjemny sposób.