Recenzje

„Nie jest za późno”
Agnieszka Olejnik

przez

Czasami sięgamy po książki, których nie ma w naszym osobistym kanonie lektur. Decyduje o tym okładka, ciekawy tytuł, znany autor. Bywa, że jest to po prostu przypadek. I właściwie nie wiadomo, dlaczego niemalże 40-letnia kobieta bierze się za czytanie o miłości nastolatków. Tak naprawdę może to oznaczać bardzo dużo, a jednocześnie może nie oznaczać nic – po prostu ochotę na coś lżejszego. Ba! Można byłoby pokusić się o stwierdzenie, że na coś „odmóżdżającego”, ale przecież dobrze napisany romans może być tak mocno naszpikowany emocjami, że czytelnik wcale nie czuje się lekko i przyjemnie. I choć wydaje się, że z porywów serca i motylków w brzuchu już się wyrosło, da się taką historię przeżywać tak, że traci się kontrolę nad czasem i oddechem. Agnieszka Olejnik napisała powieść, która początkowo wydawała mi się dobrą lekturą dla dorastającej córki, a finalnie przeorała moje trzydziestosiedmioletnie serce.

„Nie jest za późno” najłatwiej byłoby określić historią o pierwszej miłości. To byłaby prawda, jednak mocno spłycająca fabułę książki. Dla mnie to opowieść o dzieciakach, które w swoim uczuciu były bardzo dojrzałe jak na swój wiek, ale jednocześnie zbyt niedoświadczone, by wierzyć, że dadzą radę udźwignąć konsekwencje swoich działań. A potem, gdy coś zaczęło się kruszyć, wystartowała lawina, którą trzeba było przeczekać. Tyle, że nikt nie spodziewał się, że będzie to trwało latami.

Z jednej strony mamy tutaj schemat: zakochanie, mezalians, nieporozumienia. Ból, cierpienie, rozczarowanie. Z drugiej strony mamy… pióro Agnieszki Olejnik, a to oznacza szacunek dla czytelnika, wyczuwalną czułość wobec wymyślonej historii i bohaterów oraz pięknie skomponowane zdania, które czyta się z ogromną przyjemnością. I jeszcze coś, co jest dla mnie wyróżnikiem twórczości tej autorki. Schemat, o którym wspomniałam, jest tutaj wypełniony całym wachlarzem wydarzeń, które schematyczne wcale nie są. To sprawia, że „Nie jest za późno” wcale nie czyta się jak każdą inną książkę z tego gatunku.

Tak naprawdę książki rzadko mnie wzruszają. Stronię od ckliwości, od rozmemłanych bohaterów, łopatologicznych wyznań. Wierzę, że młodzi ludzie potrafią mówić do siebie z czule i z odpowiednią dozą wrażliwości. Wierzę, że to nie zawsze musi być zakrapiana impreza, która kończy się nad ranem w sypialni rodziców z kacem i nieświadomością, jak zakończył się poprzedni wieczór. Takich bohaterów też znajdziemy na kartach „Nie jest za późno”, jednak są oni tak naprawdę marginalni dla całej historii. Sedno tkwi zupełnie gdzie indziej – tam, gdzie dwoje ludzi odkrywa, czym jest miłość i jak wiele może ona kosztować.

Dobrze jest móc uczyć się czegoś z książek. Jasne, że można traktować je jak rozrywkę – poznać historię, może nawet zachwycić się nią, a potem… przejść do następnej. Mocno przesadziłabym, gdybym powiedziała, że najnowsza książka Olejnik ma walory edukacyjne. A jednak, czytając tę powieść, myślałam o tym, że chciałabym, aby kiedyś przeczytała ją moja córka. I żeby utwierdziła się w tym, co zawsze jej tłumaczę: nie można się poddawać, a o to, co kochasz, trzeba walczyć z całych sił.

Może Ci się również spodobać: