Bycie siostrą bywa upierdliwe. Byłam nią przez dwadzieścia siedem lat. Najpierw tą wyczekiwaną. Mama opowiadała, jak mój osiem lat starszy brat nie odstępował mnie na krok, odkąd przyjechałam w beciku ze szpitala. Z czasem wszystko się zmieniło. Osiem lat różnicy to całkiem sporo. Dość powiedzieć, że kiedy ja miałam dziesięć, on świętował w domu „osiemnastkę”. Byłam tą młodszą, upierdliwą i wścibską. Miał prawo tak myśleć – moje oko prawie przyklejało się do dziurki od klucza, kiedy przychodziły do niego dziewczyny. A potem stałam się nastolatką i na mojej osiemnastce mój brat był gościem. To był już czas, kiedy znaleźliśmy wspólny język i nagle przestałam być upierdliwa, a stałam się… siostrą, która jest ważna.
Czy dla Ignacego Paderewskiego siostra była ważna? Mam wątpliwości. Z pewnością on był ważny dla niej. „Siostra wirtuoza” Agnieszki Lis przenosi nas do czasów, gdy na świat przyszedł chłopiec, którego matka zmarła chwilę później. Ignasiem zajmowała się starsza siostra, która tego „matkowania” nie pozbyła się do końca życia. Tak wnioskuję z narracji, którą prowadzi. Bo choć tytuł książki może sugerować, że to o niej jest ta powieść, musicie wiedzieć, że ta historia poświęcona jest Paderewskiemu. Jego karierze, jego sukcesom i jego porażkom. Antonina jest narratorem, który jawi się nam jako nadopiekuńcza, wręcz nieco „skrzywiona” na punkcie brata kobieta.
Podczas lektury zastanawiałam się, jak chciała pokazać Wilczyńską pisarka, bowiem w moich oczach malował się obraz zazdrosnej, niespełnionej i wypełnionej jadem kobiety, która jako jedyna wie, co dla brata najlepsze. Jej uwagi na temat kobiet, które się wokół niego pojawiały, na temat jego drugiej żony, sposobów wydawania pieniędzy, obowiązków branych na swoje barki – wszystko było okraszone ego, które nigdy nie zostało zaspokojone, a wręcz odsunięte na dalszy plan.
Nie znaczy to, że nie było miedzy rodzeństwem miłości. A jednak na pierwszy plan wysuwa się podział na mężczyznę i kobietę. Na tego, któremu wolno wszystko, i tę, której nie wolno praktycznie nic. Która byłaby tak samo dobra, gdyby tylko udało jej się urodzić z penisem. Naprawdę, bardzo denerwowała mnie jej postać i podejście do życia. Szczególnie, że sama wspominała o kobietach, którym się udało, które osiągały sukces, liczyły się w towarzystwie. I pewnie, że część z nich tylko dlatego, że miały odpowiednich mężów. O właśnie, mąż! To kolejny powód, dla którego jej się nie udało. Wszyscy wokół byli winni.
„Siostra wirtuoza” to osobliwy punkt widzenia, który jest mi niezwykle odległy. Jednak muszę przyznać, że książkę czytało się bardzo dobrze, a same opowieści o życiu Paderewskiego były bardzo wciągające. Agnieszka Lis stworzyła bohaterkę, której w ogóle nie polubiłam, ale jednocześnie napisała powieść, którą czyta się bardzo dobrze i którą polecam. Taka konfiguracja nie zdarza się często.