Recenzje

„Kiedy kobiety były smokami”
Kelly Barnhill

przez

Właściwie to przemiana w smoka przychodzi mi bardzo łatwo. Możecie zapytać mojego męża. Z łagodnej i potulnej żony potrafię w mgnieniu oka przemienić się w smoczycę, która jest w stanie zmieść z powierzchni ziemi wszystko i wszystkich, którzy zagrażają mnie albo moim bliskim. Pewnie, gdybyście go o to zapytali, powiedziałby, że zdarza się to nieczęsto, ale prawda jest taka, że nauczyłam się hamować „przesmoczenie” w odpowiednim czasie. Więc najpierw przemieniają się oczy, potem czuję wyrastające pazury, a na koniec, gdy już powoli moja skóra oblepia się łuskami – stopuję przemianę.

„Kiedy kobiety były smokami”, najnowsza powieść Kelly Barnhill, to jedna wielka, niezwykle trafna metafora. Pisarka za punkt wyjścia swojej historii wzięła wielkie przesmoczenie ponad sześciuset tysięcy kobiet w 1955 roku, które było konsekwencją ich dotychczasowego „niebycia”. W centrum tych wydarzeń autorka stawia małą Alex, która na naszych oczach przemienia się z dziecka w młodą kobietę borykającą się ze zrzuconą na nią codziennością i odpowiedzialnością. Oddając siebie w całości młodszej siostrze, próbuje znaleźć swoją drogę w świecie, w którym ewidentnie coś jest nie tak i któremu ewidentnie wstyd zamknął usta.

To moje pierwsze spotkanie z Kelly Barnhill. Przyznam, że ta powieść nieco mnie oszołomiła. Najpierw zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrze sklasyfikowałam tę książkę w swojej głowie. Strona po stronie, zdanie po zdaniu wyłaniała się przede mną historia, która była tak nieprawdopodobna, że aż.. absolutnie prawdziwa. Opowieść o młodej dziewczynie, na której barki zrzucono cały świat, jej potrzeba bycia „kimś”, cichy i nieustający szmer w głowie, wskazujący na to, że czuje coś nadprzyrodzonego – to mogła być opowieść o wielu z nas. Barnhill zastosowała przepiękną metaforę, pokazującą kobiety jako te, które musiały się zbuntować, by zacząć żyć po swojemu, czuć się wolnymi i wartymi uwagi.

Świat Alex to świat, w którym kobiety są dodatkiem do życia mężczyzny. Ważnym dodatkiem, bo ogarniają całą sferę domową, o której oni nie mają żadnego pojęcia. Mają prawo się uczyć, ale nie mają prawa do zdobywania wysokich tytułów i pracy w zawodach zarezerwowanych dla mężczyzn – mogą sięgnąć po stanowisko asystenckie, ale na pewno nie mogą być na pierwszym planie. Nie są do tego stworzone. Właściwie w prezentowanym świecie absurdem byłoby inne podejście.

Barnhill pięknie pokazuje zakłamanie społeczeństwa (tutaj akurat amerykańskiego) i manipulację, którą uprawia. Fakty nie są faktami, jeśli nie wpisują się w konkretną wizję społeczeństwa. Kobieta nie jest prawdziwą kobietą, jeśli ma aspiracje bycia kimś. Naprawdę pochłonęłam tę powieść z niewiarygodną wręcz przyjemnością, doszukując się w niej wielu znaczeń. Być może na wyrost, ale po to właśnie jest literatura – aby każdy interpretował ją we własny sposób.

Może Ci się również spodobać: