Recenzje

„Hacjenda”
Isabel Cañas

przez

Widziałabym się tam. Pośród meksykańskich upraw, w wielkim domu, w XIX-wiecznej rozłożystej sukni i kapeluszem osłaniającym twarz, żeby przypadkiem nie ściemniała od gorliwych promieni. To nie czasy solarium i wylegiwania się na słońcu. To czasy, w których opalona twarz stanowiła o pozycji społecznej i doprowadzała do tego, co współcześnie zwiemy hejtem. Z tym właśnie kłopotem mierzyła się Beatriz, główna bohaterka „Hacjendy” Isabel Cañas. I może gdyby to był jej jedyny problem, to jakoś dałaby radę, korzystając z dobrodziejstw dostępnych kosmetyków. Jednak ciemna karnacja to nic w stosunku do tego, co spotkało ją po przyjeździe do San Isidro, domu jej świeżo poślubionego męża.

„Hacjenda” reklamowana jest jako „olśniewająca gotycka opowieść o mściwych duchach i zakazanej miłości”. Nie mam wielkiego doświadczenia z powieściami gotyckimi, ale całym sercem pokochałam „Rebekę” Daphne du Maurier. Co ciekawe, sama Isabel Cañas napisała, że wspomniana pisarka była jej inspiracją. Czuć. I należy to traktować jak ogromny komplement. Dodatkowym dużym plusem powieści jest jej język – przepiękny, odpowiednio ubarwiony, absolutnie wspaniały. Mówiąc o gotyckiej powieści, nie możemy zapomnieć o starym domu i nowym mężu – tu wszystko się zgadza.

W obietnicy pojawiają się również mściwe duchy i nie są to słowa rzucane na wiatr. Choć prawda jest taka, że mściwość to także domena żywych i – jak uczy nawet ta historia – należy mieć na to wzgląd. Działalność „pozarzeczywista” jest tutaj ukazana dosyć plastycznie i naprawdę wywołuje dreszcze, ale ta „rzeczywista” niewiele od niej odstaje.

Co do zakazanej miłości, to z pewnością zwolennicy tego typu historii będą ukontentowani. Dla mnie była to ostatnia rzecz, jakiej szukałam, ale rozumiem, że i taki wątek musi się w powieści znaleźć. Należy jednak zaznaczyć, że nie stanowi on pierwszego planu i nie jest zbyt nachalny, więc nawet ja, która niekoniecznie szuka takich emocji w książkach, czułam się komfortowo.

Nie wiem, czy tych kilka powodów przekona Was do sięgnięcia po „Hacjendę”, więc dla tych, którzy szukają bardziej współczesnej tematyki, dodam, że bohaterowie i pobudki, zgodnie z którymi kształtują swoje życie, spokojnie można byłoby przenieść do współczesności. Małżeństwo z rozsądku, niezgoda na niesprawiedliwość, chęć zemsty – nie trzeba cofać się o dwieście lat, żeby usadowić akcję we obecnych czasach. Jeśli do tego dołożymy opresyjną religię, rasizm i system kastowy, to naprawdę przyjdzie nam uznać, że przez dwa wieki nie tak wiele się zmieniło.

Podsumowując, nie było to może tak wspaniałe jak „Rebeka”, ale godzę się z tym, że trudno będzie przebić się przez kunszt du Maurier. Jednak Isabel Cañas zdecydowanie zasługuje na uwagę, dlatego tym, którzy się wahają, dokładam odważnik po stronie „tak”.

Może Ci się również spodobać: