Recenzje

„Zulejka otwiera oczy”
Guzel Jachina

przez

Jednostajny rytm codzienności, nawet jeśli nie takiej, jaką sobie wymarzymy, pozwala na przewidywalność i pewnego rodzaju spokój. Schemat daje nam pewność, a ta – bezpieczeństwo. W takiej stagnacji, dla współczesnych kobiet często oznaczającej wręcz niewolę, tkwi Zulejka, tytułowa bohaterka książki „Zulejka otwiera oczy” Guzel Jachiny. Absolutnie podległa mężowi i jego matce kobieta odsuwa swoje pragnienia na bok, starając się przykładnie wykonywać obowiązki narzucone przez rodzinę. Jej harmonijne życie zostaje zaburzone przez represje względem kułaków, a właśnie nim jest mąż kobiety. Bezmyślnie wykonująca polecenia, całkowicie pozbawiona własnego „ja” Zulejka zostaje połknięta przez historię własnego kraju, stając się jedną z wielu, którzy musieli opuścić dom i w często niezwykle trudnych warunkach egzystować z dala od tego, co dawało względne bezpieczeństwo.

Nie bez powodu mówi się, że Guzel Jachina stworzyła powieść na miarę klasyków literatury rosyjskiej. Okrutne czasy stalinowskiego reżimu, kompletnego upodlenia człowieka zmuszonego do głodu i olbrzymiego cierpienia nie są tylko tłem całej powieści. Paradoksalnie, aby pokazać to wszystko, Jachina wykazała się olbrzymią subtelnością, obrazując proces odkrywania swojej tożsamości i powolnego dostrzegania tego, co się dzieje. Co ciekawe, to wcale nie jest tak, że Zulejka jest jedyną istotną postacią w tej książce. Szczerze mówiąc, każdy z bohaterów mógłby być głównym, bowiem każdemu Jachina poświęciła odpowiednio dużo czasu, portretując nie tylko ich fizyczność, ale przede wszystkim psyche. Dzięki temu poznajemy różne punkty widzenia, inne spojrzenia na tę samą rzeczywistość, wreszcie – całkowicie odmienny sposób radzenia sobie z wewnętrznym buntem.

Jachina kreśli powieść, w której ogromne znaczenie mają szczegóły. Niesamowita metafora jajka, które wciąga do swojego wnętrza doktora Leibego, jest czymś unikatowym i niesamowicie silnie wybrzmiewającym. Prostota życia Zulejki, jej absolutne poddaństwo oraz brak osądu dodaje wiarygodności samej autorce, która wyzbywa się jakiegokolwiek moralizatorstwa, a swoje spojrzenie na temat istotnego momentu w historii Rosji wyraża poprzez poszczególne sceny, drobne szczegóły, które wnoszą tak wiele do całości. I ci bohaterowie… Niezłomni, choć złamani, samodzielni, choć całkowicie uzależnieni, odważni, choć przerażeni. To wszystko ma tutaj sens, wszystko ze sobą się splata jak słynny warkocz na głowie Tymoszenko, rezonując w czytelniku od początku do końca lektury.

Trudno uwierzyć, że „Zulejka twiera oczy” to debiut. Debiut tak porażający, choć przecież wcale nie aż tak brutalny. Wydaje mi się, że to powieść wciąż jeszcze nieodkryta, choć przecież dostępna od dłuższego czasu dla polskiego czytelnika. A może tylko tak mi się wydaje? Może to tylko moja nieuwaga spowodowała pominięcie tej lektury. Niezależnie od wszystkiego uważam, że to powinno się zmienić, a Gazel Jachina powinna zagościć w Waszych domach. Nie zawiedziecie się.

Może Ci się również spodobać: